Jak hartowała się stal. Grzechy i afery Platformy
Ostatnio głośno o Platformie Obywatelskiej. I to nie z powodu wzrostu poparcia ugrupowania czy atrakcyjnego dla wyborców programu. Media informują o grzechach byłych i obecnych członków tej formacji.
Przypomnijmy, że poseł PO Robert Kropiwnicki w oświadczeniu majątkowym zadeklarował, że jest właścicielem dziewięciu mieszkań (wartości ok. 2,2 mln zł i ziemi o wartości ponad 300 tys.) Jak zapewniał w jednym z wywiadów, nie jest „kolekcjonerem”, lecz „inwestorem”, a na swój majątek zarobił pracując przez lata w samorządowej spółce. Z kolei w ramach śledztwa w sprawie tzw. afery kopertowej, oskarżenia padają w kierunku marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego. Kolejni świadkowie w relacjach twierdzą, że przyjmował on od pacjentów pieniądze w zamian za przeprowadzenie zabiegów. Grodzki konsekwentnie zaprzecza oskarżeniom i kreuje się na ofiarę politycznej nagonki. „Więźniem politycznym” okrzyknięto, byłego ministra rządu PO i współpracownika Donalda Tuska. Sławomir Nowak był skazany na grzywnę za zatajenie drogocennego zegarka w oświadczeniach majątkowych. W ubiegłym roku zatrzymano go za przyjmowanie łapówek na Ukrainie. Niedawno decyzją sądu opuścił areszt śledczy.
„Platforma Obywatelska zrodziła się z protestu przeciwko złej polityce” - czytamy w pierwszej deklaracji ideowej partii. „Nie chcemy i nie będziemy budować zamykającej się organizacji własnego aparatu”. Tymi hasłami twórcy Platformy chcieli oczarować Polaków. Magia ta istotnie działała przez wiele lat, a jej efekt to m.in. polaryzacja polskiej sceny politycznej, czy próby wyprzedaży polskiego majątku. Jarmarcznymi sztuczkami nie udało się jednak zatuszować szeregu grzechów i afer. Oto te najważniejsze.
Afera Beaty Sawickiej
Centralne Biuro Korupcyjne w październiku 2007 roku zatrzymało posłankę PO Beata Sawicką podczas kontrolowanego wręczenia łapówki. Pieniądze miały być przekazane Sawickiej za próbę tzw. ustawienia przetargu publicznego, wspólnie z burmistrzem Helu Mirosławem Wądołowskim. 16 października 2007 na konferencji zorganizowanej przez szefa CBA przedstawiono część materiałów operacyjnych. Na zaprezentowanym materiale filmowym uwidoczniono, jak posłanka przyjęła torbę z ustaloną wcześniej, pierwszą ratą w wysokości 50 tys. zł. Platforma odcięła się od niej, kierując uwagę na jej oskarżycieli. O przekroczenie uprawnień oskarżyła funkcjonariuszy biura nie tylko Sawicka, lecz także kancelaria premiera Tuska i pełnomocnik rządu ds. przeciwdziałania korupcji Julia Pitera. W sprawie Sawickiej działania CBA wzbudzały znacznie większe kontrowersje niż samo przyjęcie łapówki przez byłą posłankę.
Afera Sopocka
Wybuchła 11 lipca 2008 roku. Wtedy „Rzeczpospolita” przedstawiła nagrania rozmowy, które ówczesny prezydent Sopotu Jacek Karnowski miał przeprowadzić 19 marca 2008 roku z przedsiębiorcą Sławomirem Julke. Prezydent Sopotu miał żądać od biznesmena dwóch lokali za pomoc w uzyskaniu decyzji administracyjnej zezwalającej na rozbudowę kamienicy. Po publikacji taśm Karnowski zawiesił swoje członkostwo w PO. W styczniu 2009 roku prokuratura postawiła prezydentowi Karnowskiemu osiem zarzutów, w tym siedem korupcyjnych i jeden związany ze złożeniem fałszywego oświadczenia. Karnowski nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Twierdził, że cała sprawa jest prowokacją polityczną wymierzona w Donalda Tuska. Dwukrotnie prokuratura (w 2010 i 2011 roku) kierowała do Sądu Rejonowego w Sopocie akt oskarżenia w tej sprawie. Za każdym razem sąd zwracał akta do uzupełnienia o dodatkowe opinie.
Afera hazardowa
Aferę ujawniono 1 października 2009 po opublikowaniu przez „Rzeczpospolitą” artykułu Cezarego Gmyza wraz ze stenogramami nagrań rozmów szefa klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej Zbigniewa Chlebowskiego z biznesmenem z branży hazardowej Ryszardem Sobiesiakiem, które prawdopodobnie zostały uzyskane z Centralnego Biura Antykorupcyjnego. W rozmowach uczestniczyli też m.in. lobbysta Jan Kosek i znajomi Chlebowskiego, pośredniczący w umawianiu spotkań. Według stenogramów Sobiesiak twierdził, że w tej sprawie rozmawiał również z ministrem sportu i turystyki Mirosławem Drzewieckim. W kwietniu 2011 roku umorzono śledztwo.
Afera stoczniowa
Zarejestrowana w Curacao na Karaibach Fundacja Stichting Particulier Fonds Greenrights (SPFG) w 2009 r. starała się o zakup polskich stoczni. Za nią mieli stać arabscy szejkowie chcący kontynuować produkcję statków w Gdyni i Szczecinie. Nie wpłacono jednak pieniędzy za przedsiębiorstwa. W transakcji uczestniczył Abdul Rahman El-Assir, libański handlarz bronią, który w imieniu SPFG wpłacił nawet wadium za stocznię gdyńską. Skandal wybuchł, gdy jesienią 2009 r. gdy Mariusz Kamiński, szef CBA zaalarmował najważniejsze osoby w państwie o nieprawidłowościach. Informacja CBA wskazywała na faworyzowanie karaibskiej fundacji przez kierownictwo państwowej ARP, która przygotowywała i nadzorowała transakcję. Materiał zgromadzony przez CBA trafił do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. Po dwóch latach badania afery stoczniowej nie dopatrzyła się ona przestępstwa i umorzyła sprawę. Uzasadnienie tej decyzji zostało w części utajnione.
Afera Ryszarda Krauzego
Ryszard Krauze był kojarzony z okresem transformacji gospodarczej i z firmami z wielkimi kontraktami.W latach 90. media ochrzciły go „cesarzem”, a o kontakty z nim zabiegali najważniejsi ludzie w państwie. Wobec biznesmena ciążyły zarzuty prokuratury, że jego spółka Prokom Investments pożyczyła 3 miliony złotych firmie K&K na warunkach korzystnych dla tej drugiej, choć ta była już zadłużona u innych spółek Krauzego na blisko 30 milionów. Opisane zarzuty sięgają 2006 roku, gdy zawiadomienie do prokuratury złożył Tomasz Sakiewicz, naczelny tygodnika „Gazeta Polska”. Zawiadomił on prokuraturę o podejrzeniu prania brudnych pieniędzy, gdy spółka K&K kupiła udziały w Nowym Wydawnictwie Polskim, wydawcy „Gazety Polskiej”. Po sprawdzeniu KRS okazało się, że spółka ma bardzo mały kapitał, a zasilana jest ogromnymi pożyczkami bez żadnego zabezpieczenia, przez spółki należące m.in. do Ryszarda Krauzego. 30 grudnia 2010 r. przeciw biznesmenowi skierowano akt oskarżenia z art. 585 § 1 kodeksu spółek handlowych – czyli o działanie na szkodę własnej spółki. Tydzień po postawieniu zarzutów Krauzemu do Sejmu wpłynął rządowy projekt ustawy o ograniczeniu barier administracyjnych dla obywateli i przedsiębiorców. Odnosił się również do kodeksu spółek handlowych. Projekt przygotowany przez NRA stał się przedmiotem obrad komisji „Przyjazne państwo". W kuluarach sejmowych pojawia się określenie projektu - „Lex Krauze”. Po bataliach sejmowych głosami koalicji PO-PSL art. 585 k.s.h. przestał obowiązywać 30 czerwca. Sąd umorzył sprawę Krauzego 21 lipca.
Afera Amber Gold
Amber Gold to piramida finansowa stworzona przez Marcina P. w 2009 roku. Spółka miała inwestować w złoto i inne kruszce. Kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji-od 6 do nawet 16,5 proc. w skali roku-które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. W połowie 2011 r. firma przejęła większościowe udziały w liniach lotniczych Jet Air, następnie w niemieckich OLT Germany, a pod koniec 2011 r. w liniach Yes Airways. Powstała w ten sposób marka OLT Express. Od września 2016 r. działała sejmowa komisja śledcza ds. Amber Gold. Według śledczych szef firmy Marcin P. i jego żona Katarzyna oszukali w latach 2009-2012 łącznie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł. Komisja wskazała na nieprawidłowe działania prokuratury, sądów i kuratorów sądowych. W ocenie komisji Donald Tusk nie zapewnił koordynacji prac organów administracji rządowej. Premier Tusk nie przejawiał również zainteresowania działalnością służb specjalnych wobec piramidy finansowej. Wyrok w sprawie Amber Gold Marcin i Katarzyna P. usłyszeli w październiku 2019 roku. Sąd Okręgowy w Gdańsku skazał ich na kary odpowiednio 15 lat i 12,5 roku więzienia. Pełnomocnicy obojga oskarżonych zapowiedzieli niemal natychmiast, że złożą apelację.
Infoafera
Afera dotyczyła zamówień na zakup sprzętu i usług teleinformatycznych przez Centrum Projektów Informatycznych MSWiA oraz Komendy Głównej Policji. Wśród zatrzymanych przez CBA pod zarzutem korupcji było dwóch oficerów policji oraz były dyrektor Centrum Projektów Informatycznych MSWiA z lat 2008-2010 Andrzej Machnacz i jego zastępcę Piotra K., a także Karolinę J., kierownik wydziału promocji w CPI. Pozostałymi zatrzymanymi byli biznesmeni z firm, które realizowały projekty na zlecenie MSWiA, podejrzewani o wręczenie łapówek. Mechanizm Infoafery polegał na podpisywaniu wadliwie skonstruowanych umów na dostawy olbrzymich systemów informatycznych. Treść umów nie przewidywała przekazywanie zamawiającemu praw autorskich, licencji czy kodów źródłowych. Wykonawców ulepszeń czy rozbudowy systemów wybierano potem najczęściej z wolnej ręki, na ogół tym samym firmom, które systemy dostarczyły, a w wielu przypadkach w ich tle miały być łapówki. W efekcie z budżetu państwa wypływały miliardy złotych, kilkakrotnie więcej, niż zakładały pierwotne kontrakty.
Afera podsłuchowa
Wybuchła w czerwcu 2014 roku. Tygodnik „Wprost” opublikował rozmowy polityków w restauracji „Sowa i Przyjaciele”. Na nagraniach znaleźli się m.in. szef MSW, Bartłomiej Sienkiewicz, minister transportu Sławomir Nowak, wicepremier Elżbieta Bieńkowska i prezes NBP, Marek Belka. Do nagrań jako pierwszy dotarł dziennikarz śledczy Piotr Nisztor. W następnych tygodniach ujawniano następne nagrania. Według prokuratury, łącznie podsłuchano ponad 100 osób. Taśmy ujawniły rozmowy, w których szef MSW mówił o istnieniu państwa tylko teoretycznie, minister spraw zagranicznych o usługiwaniu Amerykanom, a prezes NBP rozmawiał o zmianie ministra finansów w zamian za wsparcie budżetu państwa przez NBP. W czasie śledztwa ustalono, że za podsłuchami w restauracji Sowa i Przyjaciele stał biznesmen z branży węglowej Marek Falenta. Nagrania miały mu początkowo posłużyć do celów biznesowych oraz do „gry ze służbami specjalnymi". Po uderzeniu prokuratury w jego firmę Składy Węgla biznesmen postanowił się zemścić i użyć podsłuchów do obalenia rządu i szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza. Sąd Okręgowy w Warszawie skazał Marka Falentę na 2,5 roku więzienia. Współpracownik biznesmena i jeden z kelnerów usłyszeli wyrok 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu i zapłacenia grzywny.