— Martwiące jest to, że nie można odrzucić scenariusza, w którym rosyjscy żołnierze — po ćwiczeniach na terytorium Białorusi — zostają na terenie tego kraju na dłużej, żeby nie powiedzieć na zawsze — mówił na antenie Telewizji Republika dr hab. Jacek Reginia-Zacharski. Ekspert ds. międzynarodowych z Uniwersytetu Łódzkiego był gościem Aleksandra Wierzejskiego w porannym programie „Polska na Dzień Dobry”.
Z analizy opublikowanej przed kilkoma dniami przez ekspertów amerykańskiego think tanku Stratfor wynika, że ćwiczenia zaplanowane w dniach 14–20 września br. na Białorusi są odpowiedzią Rosji na sukcesywnie zwiększający się potencjał militarny NATO i związane z tym decyzje Sojuszu, m.in. w kwestii wzmocnienia wschodniej flanki i utworzenia wielonarodowych batalionów żołnierzy.
Co więcej, rosyjska armia podczas ćwiczeń — zgodnie z postanowieniami traktatu wiedeńskiego — może liczyć maksymalnie 12 700 żołnierzy. Obserwacje wskazują, że w ćwiczeniach bierze udział ok. 100 tys. żołnierzy.
— Martwiące jest to, że nie można odrzucić scenariusza, w którym rosyjscy żołnierze — po ćwiczeniach na terytorium Białorusi — zostają na terenie tego kraju na dłużej, żeby nie powiedzieć na zawsze. Czy tak będzie, dowiemy się za kilkanaście dni. Nie wiemy też jaki będzie finał manewrów — mówił dr hab. Reginia-Zacharski na antenie Telewizji Republika.
Gość Aleksandra Wierzejskiego zaznaczył, że nie jesteśmy w stanie zweryfikować jaka jest faktyczna liczba rosyjskich żołnierzy na terenie naszych wschodnich sąsiadów.
— Sami Rosjanie nie wiedzą, jak duże są manewry Zapad-2017. Tajemnica wokół ćwiczeń robi swoje i działa jak magnes na zagranicznych partnerów, którzy chętnie opisują to, co dzieje się na terenie Rosji. To pokazanie potęgi i siły Kremla obywatelom Rosji i Europy, oraz stwierdzenie, że Ci drudzy mają się czego obawiać — mówił ekspert ds. bezpieczeństwa.