W Dobczynie pod Warszawą zgłoszono zaginięcie dwóch 13-latek. Na ciała dziewczynek natrafił grzybiarz. „Wyglądały jak manekiny” – powiedział dziennikarzowi.
Zgłoszenie o zaginięciu Zuzi z Dobczyna i jej koleżanki z Warszawy wpłynęło na policję przedwczoraj przed północą. Następnego dnia nad ranem na ich ciała natrafił grzybiarz. Zwłoki zwisały z długiej gałęzi rozłożystej wierzby.
– Miały pomalowane oczy na czarno i ostry makijaż twarzy, przypominały manekiny. Być może należały do jakiejś subkultury młodzieżowej. Były też bardzo eleganckie ubrane, obydwie na czarno. Jedna w spodnie, druga sukienkę. Pod nimi leżały plastikowe doniczki – powiedział rozmówca „Faktu”.
Z przekazanych przez niego informacji dziewczynki przyjechały do Dobczyna o godz. 18.35 pociągiem z Warszawy, ale nie poszły do domu Zuzi, która mieszkała 300 metrów od lasu, tylko od razu skierowały się w stronę drzewa. Tam najpewniej popełniły samobójstwo.
Policjanci mówią o „niepokojących informacjach, które mieli już od początku”.