Michał Gołkowski i „Russkij Mir”. Raport z głów rosyjskich żołnierzy
Można śmiało powiedzieć, że Fabryka Słów ma za sobą wyjątkowo mocny rok, jeśli chodzi o książki diagnozujące naszą historię i współczesność. Jacek Komuda w książce „Upadek. Jak straciliśmy I Rzeczpospolitą” przypomniał zaniedbane lekcje z I Rzeczpospolitej, Rafał Ziemkiewicz w „Jakie piękne samobójstwo” zmusił do rewizji myślenia o narodowych zrywach, a duet Ziemkiewicz–Lisicki w „Elektorat łyknie wszystko” bezlitośnie obnażył mechanizmy współczesnej polityki. Na koniec roku wydawnictwo dokłada do tego zestawu książkę, która – paradoksalnie – najmniej dotyczy Polski, a może wywołać największy wstrząs. Michał Gołkowski w „Russkim Mirze” zabiera czytelnika tam, gdzie większość analityków boi się zajrzeć – do głów rosyjskich żołnierzy.
Gołkowski przez lata przyzwyczaił odbiorców do tego, że świetnie czuje się w postapokaliptycznych realiach S.T.A.L.K.E.R-a czy SybirPunku. Tym razem robi coś zupełnie innego: rezygnuje z bezpiecznej fikcji na rzecz reportażu. W 2025 roku, w ramach podróży poślubnej, wyjechał do walczącej Ukrainy, by w obozach jenieckich stanąć twarzą w twarz z rosyjskimi żołnierzami. „Russkij Mir” nie jest więc typową książką wojenną. Nie ma tu opisów bitew ani map sztabowych; jest za to konsekwentnie prowadzona próba zrozumienia, jak myślą ludzie, którzy przekroczyli granicę i weszli do obcego kraju z bronią w ręku.
Autor, z wykształcenia lingwista i tłumacz, wykorzystuje swoje kompetencje, by czytać nie tylko słowa, ale i kody kulturowe. Rozmawia z jeńcami bez cenzury i bez taryfy ulgowej, ale też bez udawanej neutralności. To, co powstaje z tych rozmów, można nazwać psychologiczną wiwisekcją – nie rosyjskiej „duszy” w romantycznym sensie, lecz mentalności ukształtowanej przez dekady systemowego kłamstwa.
Najmocniejszym elementem książki jest diagnoza współczesnej Rosji jako wielkiego „kultu cargo”. Gołkowski pokazuje państwo, które naśladuje formy zachodniej cywilizacji – ma armię, prawo, instytucje – ale nie rozumie ich treści. To „mocarstwo z dykty”, w którym liczy się dekoracja, nie funkcja. Kradzione toalety są tu nie tylko anegdotą o chciwości, lecz symbolem głębokiego niezrozumienia świata, w którym rosyjski żołnierz nagle się znalazł.
W rozmowach z jeńcami autor obnaża pustkę i bezradność, kryjącą się za wielkimi hasłami. Bohaterowie „Russkiego Miru” to ludzie pozbawieni poczucia sprawczości, którzy każdą decyzję potrafią usprawiedliwić rozkazem albo tak działającym „systemem”. To lektura momentami brutalna i wymagająca, ale właśnie dzięki temu uczciwa. W świecie eksperckich analiz pisanych zza biurka, książka Gołkowskiego przypomina uderzenie obuchem: pokazuje, że po drugiej stronie lufy stoją nie potwory z fantastyki, lecz ludzie wychowani w rzeczywistości, którą wolelibyśmy widzieć tylko na ekranie.
Jeśli „Upadek. Jak straciliśmy I Rzeczpospolitą” Jacka Komudy oraz książki Ziemkiewicza diagnozowały naszą przeszłość i teraźniejszość polityczną, „Russkij Mir” przenosi punkt ciężkości na przyszłość – na sąsiedztwo, z którym będziemy musieli żyć niezależnie od tego, kto akurat rządzi na Kremlu. To jedna z tych książek, która stawia pytania, o których inni wolą nawet nie myśleć.
Link do książki -> https://www.swiatksiazki.pl/russkij-mir-7524503-ksiazka.html
Poniżej nagranie z autorem.
Polecamy Hity w sieci
Wiadomości
Najnowsze
Błaszczak: 60 tajemniczych balonów wlatuje do Polski, a rząd jest na urlopie
Szczepkowska kolejny raz w furii. Skandalicznie zaatakowała Prezydenta i... Bolesława Chrobrego
Niemiecki socjolog krytykuje sekularyzację: religia oznacza poczucie, że istnieje coś, co wykracza poza mnie