Wszystkie ograniczenia odgórne, administracyjne, biurokratyczne, mogą tylko negatywnie wpłynąć na rynek. Najważniejsza jest stabilizacja, żeby każdy miał swobodny dostęp do naszych produktów – mówił w Telewizji Republika Janusz Szewczak, członek zarządu PKN Orlen.
Jak skomentował, Polak tym razem jest mądry przed szkodą a nie po szkodzie. – Myśmy jako kraj i jako koncern przewidywali, ze te czarne łabędzie mogą wylądować – mówił. – Mieliśmy świadomość, że dziś dostęp do źródeł energii jest wyznacznikiem suwerenności i bezpieczeństwa narodu, państwa, gospodarki. Dlatego m.in. są takie konsekwentne działania PKN Orlen, żeby dopiąć fuzję z Lotosem i PGNiG.
Podkreślił, że PKN Orlen przygotował dywersyfikację dostaw surowców znacznie wcześniej niż firmy w innych krajach. – Robiliśmy to od kilku lat bardzo intensywnie – tłumaczył. – W tej chwili tylko 30 proc. ropy płynie z kierunku wschodniego – bo są umowy, które trzeba respektować
Ale my również postawiliśmy na nowe inwestycje. Mamy wielkie przedsięwzięcie budowy „Nowego Płocka” - to są Nowe Olefiny, czyli inwestycja na kwotę kilkunastu miliardów złotych. Również polityka wodorowa – transport oparty na wodorze. To są również offshore – wiatraki na morzu, wiatraki na lądzie, to są również biogazownie, mała energetyka jądrowa. Planujemy wspólnie z naszymi zachodnimi partnerami uruchomić pierwszy taki reaktor w 2029 r.
Przypomniał też, że to Orlen jest największym płatnikiem do budżetu państwa. – Prawie 40 mld zł wpływa z naszej grupy w ramach podatków i opłat. To jest ogromny zastrzyk dla państwa, dla społeczeństwa i dla narodu – dodał.
Janusz Szewczak przekonywał też, że PKN Orlen robi wszystko, żeby ceny na stacjach benzynowych utrzymać pod kontrolą. – Wszyscy nasi sąsiedzi mają wyższe ceny. Mówi się, że tam są wyższe wynagrodzenia, ale to też nie jest tak, bo są również wyższe koszty utrzymania. Staramy się robić wszystko – zapewniał. – My wykazujemy ogromną wrażliwość społeczną. Mamy kontakt na bieżąco z ludźmi, wiemy, ze jest to wyzwanie dla kieszeni Polaków. To nie jest zależne od naszego koncernu. Rynki oszalały – w ciągu dwóch dni cena potrafiła wzrosnąć o 60% - tak jak z gazem. Również frachty – czyli to, że trzeba zamówić 30 tankowców, dowieźć to paliwo z kierunku arabskiego – to wszystko idzie o kilkaset procent w górę.
Uspokoił, że nie grozi nam brak paliw. – Najważniejsza jest stabilizacja na rynku, żeby każdy miał swobodny dostęp do naszych produktów – tłumaczył. Wszystkie ograniczenia odgórne, administracyjne, biurokratyczne, mogą tylko negatywnie wpłynąć na rynek. Słyszałem różne brednie o wielkiej marży modelowej. Marża modelowa to zupełnie coś innego, nie ma nic wspólnego z zyskiem firmy. To są po prostu notowania ropy, produktów naftowych itp. Warto pamiętać, że do Polski mamy także import paliw.
Przypomniał też o inwestycjach. – W naszej strategii mamy zaplanowaną zeroemisyjność do 2050 r. Trzeba jednak pamiętać, że nic tak nie weryfikuje różnych planów jak życie. Widzimy dzisiaj, że będzie trzeba patrzeć inaczej na te kwestie. Dziś Niemcy, Austriacy, Holendrzy zaczynają mówić, że oni jednak wrócą do węgla, więc ta solidarność pryska, gdy ktoś zaczyna się martwić o własną kieszeń, własną gospodarkę czy własny rynek – mówił. – Bardzo dużo inwestujemy i chcemy inwestować na Bałtyku – głównie w fotowoltaikę, ale także mały atom, o którym mówiłem. Widzimy również takie kierunki jak recykling i biogazownie. Najtańszą energią jest ta energia, którą zaoszczędzimy. Tu jeszcze możemy sporo zrobić.
Cała rozmowa w oknie powyżej. Polecamy!