Jak ujawnia portal money.pl „chociaż siła nabywcza polskich wynagrodzeń rośnie najszybciej w historii, nastroje konsumentów pogarszają się, a ich wydatki rosną wolniej, niż oczekiwano. Konsumpcyjny boom, który miał chronić gospodarkę, nie nadchodzi”. To poważne ostrzeżenie, które wieszczy wielki kryzys w Polsce.
Dane za II kwartał 2024 r. GUS opublikuje dopiero pod koniec sierpnia, ale już teraz widać, że wzrost konsumpcji wyhamowuje. W I kwartale spożycie w sektorze gospodarstw domowych wzrosło o 4,6% rok do roku, co było znaczącą poprawą. Prognozy na II kwartał były równie optymistyczne, ale wyniki sprzedaży detalicznej wskazują na spowolnienie.
W czerwcu sprzedaż detaliczna wzrosła o 4,4% rok do roku. To mniej niż w maju i wyraźnie poniżej prognoz. W całym II kwartale sprzedaż rosła średnio o 4,5%, mniej niż 5,1% w I kwartale.
Jak informuje portal money.pl ekonomiści z banków Credit Agricole i BNP Paribas obniżyli prognozy wzrostu PKB Polski na 2024 r. do odpowiednio 2,3% i 3%. Wcześniej przewidywali 2,8% i 4%. Podkreślają, że rozczarowująca koniunktura w strefie euro wpływa na polską gospodarkę, a prognozy wzrostu konsumpcji również zostały obniżone.
Mimo wzrostu wynagrodzeń wydatki konsumentów nie nadążają za ich dochodami. W I kwartale przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło o 12,5% rok do roku, a inflacja wyniosła 2,8%, co oznacza wzrost siły nabywczej o prawie 10%. W II kwartale wzrost płac wyniósł 11%.
W całej gospodarce płace rosną jeszcze szybciej, szczególnie w sektorze publicznym i w małych firmach. Jednak konsumpcja nie nadąża za tym wzrostem, co kontrastuje z sytuacją z lat 2007-2008, kiedy wydatki rosły o ponad 5% rocznie - przypomina money.pl.
Przyczyny słabości konsumpcji
Jednym z powodów - według analityka portalu - jest sytuacja na rynku pracy. Mimo rekordowo niskiej stopy bezrobocia zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw spada.
Kolejnym powodem jest inflacja, która uszczupliła oszczędności Polaków. Od grudnia 2020 r. do czerwca 2024 r. oszczędności w bankach wzrosły o 28%, ale poziom cen w tym czasie wzrósł o 38%, co oznacza spadek siły nabywczej oszczędności.
Miała być uśmiechnięta, miodem płynąca Polska, a mamy coraz gorszy scenariusz tego, co będzie z polską gospodarką za kilka miesięcy. Obawy zwykłych Polaków na pewno wzrosną, jak skończy się urlop wakacyjny, przyjdą pierwsze prognozy za energię, gaz, wodę. Trzeba będzie wydać dwa razy więcej na wyprawkę szkolną dla dzieci, czynsze wzrosną. Czeka nas prawdziwy dramat. No ale wszystko w imię uśmiechniętej, wolnej od PiS Polski.