W akcji solidarności z aresztowanymi na Białorusi działaczami polskiej mniejszości zorganizowanej w Białymstoku wzięło udział kilkadziesiąt osób. Mija pół roku, odkąd Andżelika Borys i Andrzej Poczobut znaleźli się w areszcie.
"Siedzą, bo są Polakami", "Wolność dla Andżeliki Borys", "Wolność dla Andrzeja Poczobuta" - pod takimi hasłami zebrali się uczestnicy manifestacji.
- Za co oni siedzą w więzieniu? Za to, że lubili Polskę, że dbali o język polski na Białorusi, za to, że kochali swoją mowę ojczystą, dbali o tradycje, o święta. To za to oni są w więzieniu - podkreślała.
- Z własnego doświadczenia wiem, jakie tam są warunki, jak jest tam niełatwo, tak naprawdę niektóre rzeczy musisz wytrzymać. Wiemy, że oni trzymają się bardzo mocno, ale nie zgadzamy się z tym, że są niesprawiedliwie oskarżeni, że zarzucono im podżeganie do nienawiści między narodami - podkreślała Ciszkowska, która przez dwa miesiące była w białoruskim więzieniu, została uwolniona, ale musiała opuścić Białoruś.
25.09.2021 r. - Białoruś.
— Historia Fotografią Pisana (@Jan34733995) September 25, 2021
Minęło pół roku odkąd Andrzej @Poczobut i @AngelikaBorys siedzą w areszcie.
Co w tym czasie w ich sprawie zrobił polski rząd - @MorawieckiM ?
Jakoś cisza, by cokolwiek zrobił.
Za panią Andżelikę i pana Andrzeja codziennie się modlę ... pic.twitter.com/Ny5WqP0EWB
- Nie możemy milczeć i pogodzić się z tym. Apeluję do wszystkich Polaków i Białorusinów (...) Niech wszyscy będą zaangażowani we wspólne nasze sprawy - mówiła Ciszkowska. Podkreślała, że Andżelika Borys i Andrzej Poczobut "siedzą, za nas Polaków, za Białorusinów, za wolność na Białorusi".
- Niestety, mamy bardzo trudny czas dla naszej ojczystej ziemi. Jak dla Białorusinów, tak i dla Polaków, to nasza historia, tych Kresów, tej ziemi (...) Musimy być razem, nie musimy stać po dwóch stronach - mówiła inna działaczka ZBP Irena Biernacka.
W tym tygodniu minęło pół roku od aresztowania szefowej Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta. Aktywiści przebywają w areszcie w Żodzinie w ciężkich warunkach. Władze zarzucają im „podżeganie do nienawiści”.