Ukraina nie bierze odpowiedzialności za wtorkowe eksplozje w rosyjskiej bazie lotniczej na Krymie - przyznał doradca prezydenta Wołodymyra Zełenskiego Mychajło Podolak. Zasugerował przy tym, że za atak mogą być odpowiedzialni partyzanci. Informację przekazała agencja Reutera, bazując na wypowiedzi Podolaka dla największej rosyjskiej niezależnej telewizji Dożd.
Doradca ukraińskiego prezydenta zapytany o to, czy Kijów bierze odpowiedzialność za incydent, odparł:
"Oczywiście, że nie. Co my mamy z tym wspólnego?”
Na rosyjskim lotnisku wojskowym w Nowofedoriwce na zachodnim brzegu Krymu doszło we wtorek do serii wybuchów.
#Krym: w miejscowości Nowofedoriwka doszło do serii wybuchów w pobliżu lotniska wojskowego. Informacja została potwierdzona przez doradcę szefa okupowanego półwyspu pic.twitter.com/S5LdT9uzlQ
— Biełsat (@Bielsat_pl) August 9, 2022
Zobacz też: Krym w płomieniach. Seria wybuchów na lotnisku wojskowym
Na lotnisku płonął magazyn z amunicją i pas startowy – podały sieci społecznościowe, a za nimi ukraińskie media. Od pozycji ukraińskich na linii frontu w obwodzie chersońskim Nowofedoriwkę dzieli około 200 km w linii prostej.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski we wtorek wieczorem w swoim cyklicznym wystąpieniu w mediach społecznościowych przypomniał, że od zajęcia Krymu zaczęła się rosyjska wojna z Ukrainą i tam też musi się zakończyć. Prezydent powiedział, że wierzy w odzyskanie półwyspu przez Ukrainę.
Zełenski oświadczył, że Rosja zamieniła półwysep, który, jak zaznaczył, zawsze był jednym z najlepszych miejsc w Europie, w jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc na kontynencie, a okupant sprowadził na Krym represje, problemy ekologiczne, beznadzieję gospodarczą oraz wojnę.
Pisaliśmy również: Awantura o Krym. „Ma być perłą morza Czarnego, nie bazą terrorystów”
Według ukraińskiego przywódcy obecność rosyjskich zaborców na półwyspie jest zagrożeniem dla całej Europy oraz globalnej stabilności, a region Morza Czarnego nie może być bezpieczny, dopóki Krym jest okupowany.