Frekwencja w tegorocznych wyborach prezydenckich w USA wyniosła 66,9 proc. - wynika ze wstępnych wyliczeń prof. Michaela McDonalda z Uniwersytetu Florydy. To najwyższy odsetek głosujących od wyborów w 1900 r., gdy zagłosowało 73,7 proc. uprawnionych.
Według szacunków politologa stojącego na czele US Election Project w obecnych wyborach zagłosowało rekordowe 160 002 000 wyborców, z czego aż 100 mln oddało głos jeszcze przed dniem wyborów. W wyborach 2016 r. głosowało 136,6 mln osób, czyli 59,2 proc. uprawnionych obywateli.
Najwyższa frekwencja była w Minnesocie, gdzie wygrał kandydat Demokratów Joe Biden - 82,9 proc., a najniższa w Zachodniej Wirginii (57 proc.), gdzie wygrał ubiegający się o reelekcję Donald Trump. Próg 80 proc. przekroczyły też New Hampshire w Nowej Anglii i Wisconsin na Środkowym Zachodzie.
Ostateczna frekwencja będzie znana dopiero za kilka dni, kiedy spłyną wszystkie głosy korespondencyjne.