„W leżącej na wschodzie kraju prowincji Turkmenistanu władze nakazały, by państwowi pracownicy zbierali bawełnę. W ciągu tygodnia na polach ma pracować połowa zatrudnionych przez państwo funkcjonariuszy” - podaje portal radia Wolna Europa. W czasie weekendów bawełnę mają zbierać wszyscy pracownicy państwowi.
Każdy pracownik powinien zebrać dziennie 20-25 kilogramów bawełny - mimo upałów sięgających 40 stopni Celsjusza.
"Pracowali wszyscy. Bibliotekarki, konduktorzy, przewodnicy muzealni" - powiedział dziennikarzom jeden z mieszkańców, który już zbierał w weekend bawełnę. "Funkcjonariusze władz lokalnych sprawdzali, kto pracuje, a kto się nie pojawił. Nie da się tego uniknąć. Kto nie przyjdzie, będzie zwolniony" - dodał pracownik firmy energetycznej.
Ci, których na to stać, mogą - twierdzą zbieracze bawełny - wynająć na swoje miejsce zastępstwo. Kosztuje to jednak około 9-14 dolarów za dzień. Na polach pracuje wielu wynajętych nastolatków, twierdzi portal, powołując się na turkmeńskich pracowników.
„Media kontrolowane przez państwo często wspominają o rządowych zakupach traktorów czy innych importowanych maszyn rolniczych do zbioru bawełny. Jednak pracujący na polach twierdzą, że żadnych maszyn nie widzieli” - podkreśla RWE.
Turkmenistan jest od dawana oskarżany o systematyczne korzystanie z pracy przymusowej przy zbiorze bawełny. Rząd zaprzecza tym oskarżeniom.