Wpływowy brytyjski konserwatywny deputowany Malcolm Rifkind oświadczył, że ustępuje z funkcji przewodniczącego parlamentarnej komisji ds. wywiadu i opuści Izbę Gmin, po ujawnieniu, że oferował za pieniądze dostęp m.in. do brytyjskich dyplomatów.
Rifkind, były minister spraw zagranicznych, kierował parlamentarną komisją nadzorującą pracę brytyjskich służb wywiadowczych. W poniedziałek dziennik "Daily Telegraph" i telewizja Channel 4 ujawniły, że został potajemnie sfilmowany, gdy oferował fikcyjnej prywatnej hongkońskiej agencji PR dostęp, w zamian za wynagrodzenie, do wszystkich brytyjskich ambasadorów na świecie.
Malcolm Rifkind, który zaprzecza, by kiedykolwiek postępował niewłaściwie, zapowiedział, że z funkcji deputowanego, którą sprawował od 1974 roku, zrezygnuje po wyborach parlamentarnych 7 maja; zapowiedział, że nie będzie ubiegał się o reelekcję. Natomiast ze stanowiska szefa komisji ustąpił od razu we wtorek. Medialne zarzuty wobec siebie określił jako "godne ubolewania", ale - jak wyjaśniał - nie chce, by na istotną pracę komisji ds. wywiadu i bezpieczeństwa "wpływały kontrowersje dotyczące jego osobistej sytuacji".
– To całkowicie moja osobista decyzja (...), ale sądzę, że jest ona właściwa – głosi komunikat Rifkinda.
W poniedziałek Rifkind został wykluczony z grupy parlamentarnej konserwatystów i oczekuje na zebranie się w jego sprawie komisji dyscyplinarnej jego partii.
Oferowanie wpływów za pieniądze reporterzy zarzucili także deputowanemu opozycyjnej Partii Pracy, także byłemu szefowi dyplomacji Jackowi Strawowi. Straw również planuje złożyć mandat parlamentarny w maju.
Brytyjski parlament ma zostać rozwiązany 30 marca.
Prowokacja Channel 4 i "Daily Telegraph" doprowadziła do wznowienia dyskusji o politycznym lobbingu i handlowaniu wpływami w brytyjskim parlamencie.
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Specjalnie dla Republiki, jak wyniki wyborów komentuje były premier Mateusz Morawiecki? Zobaczcie!
TYLKO U NAS
Biden zadzwonił do Trumpa. Obiecał pokojowe przekazanie władzy
Grzywna dla Legii, zakaz wyjazdowy dla jej kibiców
Wystarczył jeden dzień od zwycięstwa Trumpa i niemiecka koalicja rządowa się sypie