Szczyt G7, czyli grupy siedmiu najbardziej uprzemysłowionych państw świata i UE, rozpoczął się wieczorem w Brukseli. Głównym tematem jest kryzys na Ukrainie. G7 ma potwierdzić wsparcie dla Kijowa oraz ostrzec Rosję przed zaostrzeniem napięć.
Do Brukseli przybyli przywódcy USA, Kanady, Japonii, Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch i Niemiec. Jest to pierwsze od 16 lat spotkanie członków G7 bez udziału Rosji. Szczyt miał się odbyć w rosyjskim kurorcie Soczi, ale po aneksji Krymu przez Rosję w marcu tego roku kraje G7 postanowiły spotkać się w Brukseli bez prezydenta Władimira Putina.
Relacje z Rosją i kryzys na Ukrainie zdominują dwudniowe spotkanie. - W sprawie Ukrainy G7 musi potwierdzić dwutorową politykę, polegającą na wsparciu politycznym i gospodarczym dla rządu (w Kijowie), aby pomóc w stabilizacji kraju oraz na utrzymywaniu wiarygodnej presji na Rosję w celu odstraszenia jej od dalszego ingerowania w sprawy wewnętrzne Ukrainy oraz wspierania separatystów - powiedział szef Komisji Europejskiej Jose Barroso przed rozpoczęciem szczytu.
G7 ma wezwać Rosję do przyspieszenia wycofywania wojsk znad granicy z Ukrainą, powstrzymania dostaw broni dla separatystów na wschodniej Ukrainie oraz wykorzystania swoich wpływów na grupy separatystów, aby przekonać ich do złożenia broni. Przywódcy "siódemki" potwierdzą też, że jeśli Moskwa będzie dalej destabilizować sytuację na Ukrainie, to będą gotowi do wprowadzenia dalszych sankcji.
- Ponieważ Rosja nie kontroluje swoich granic lub też czyni to w niewystarczającym stopniu, przedostają się przez nią na południowo-wschodnią Ukrainę liczni bojownicy i broń, co pogłębia destabilizację - powiedziała niemiecka kanclerz Angela Merkel w środę w Bundestagu. - Jeżeli (ten proceder) nie skończy się, nie zawahamy się przed wprowadzeniem dalszych sankcji - ostrzegła kanclerz. Równocześnie zaznaczyła, że "sankcje nie są celem samym w sobie". - Nie chcemy ich. Chcemy bliskiego partnerstwa z Rosją. Ale jeśli (sankcje) okażą się nieodzowne, zdecydujemy jednomyślnie o ich wprowadzeniu - zapowiedziała.
UE i Stany Zjednoczone wprowadziły już sankcje wizowe i finansowe przeciwko rosyjskim politykom, biznesmenom i firmom. Dalszym krokiem miałyby być sankcje gospodarcze, uderzające w sektory rosyjskiej gospodarki. - Będziemy podejmować działania w zależności od sytuacji - wskazał szef Rady Europejskiej Herman Van Rompuy. Podkreślił jednak, że pierwszeństwo mają dyplomatyczne próby rozwiązania kryzysu. - Na obecnym etapie uważamy, że są możliwości dyplomatyczne i polityczne, aby przekonać się, czy Rosja jest gotowa do większego zaangażowania i zaprzestania destabilizacji Ukrainy - powiedział.
Zdaniem Zachodu szansę na złagodzenie kryzysu stworzyły majowe wybory prezydenckie na Ukrainie, które wygrał biznesmen i były minister spraw zagranicznych Petro Poroszenko. Rosja zasygnalizowała, że uzna wolę narodu ukraińskiego. W środę w Warszawie z Poroszenką spotkał się prezydent USA Barack Obama, który podkreślił, że Ukraińcy dokonali "mądrego wyboru". Poroszenko omawiał z Obamą plan przywrócenia spokoju na Ukrainie.
Szczyt G7 potrwa do czwartku. Jego tematami będą też m.in.: konflikt w Syrii, sytuacja w Libii i na Bliskim Wschodzie, globalne problemy gospodarcze, handel międzynarodowy, bezpieczeństwo energetyczne oraz walka ze zmianami klimatu.