Dziennik „Telegraph” ostrzega przed rosyjską ekspansją w Arktyce. Państwo Putina chce za wszelką cenę rozpocząć wojnę o ten region. Dlatego prowokuje....
Angielski dziennikarz Andrew Foxall, który jest dyrektorem działu ds. Rosji w konserwatywnym think tanku Henry Jackson Society, powiedział, że w obliczu rosyjskiej decyzji o otwarciu nowej bazy wojskowej w Arktyce wyrasta ona na „jeden z najgorętszych punktów zapalnych”, obok Syrii, Korei Północnej, Libii i Ukrainy.
Dodał, że spór o Arktykę sięga początków rządów rosyjskiego prezydenta Władimira Putina, kiedy Rosja złożyła do Organizacji Narodów Zjednoczonych wniosek o uzyskanie kontroli nad znaczną częścią Oceanu Arktycznego, włącznie z biegunem północnym. „Początkowo wniosek został odrzucony, ale dwa lata temu złożono go ponownie. Jeśli okaże się skuteczny, granice Rosji powiększą się o 463 tys. mil kwadratowych (ok. 1,2 mln km kwadratowych)” – zaznaczył Foxall.
Według Foxalla spór dotyczy zasobów jakie znajdują się w tamtym regionie. To gigantyczne złoża gazu i ropy. „Rosja chce z nich skorzystać: przyjęta w 2008 roku oficjalna polityka arktyczna jasno mówi o ambicjach Moskwy, żeby zamienić Arktykę w »strategiczną bazę zasobów naturalnych«” - napisał ekspert.
Foxall podkreślił, że „w tym celu Rosja spędziła ostatnią dekadę, militaryzując region, prześcigając wysiłki Zachodu” przez prowadzenie m.in. patroli powietrznych i wodnych, a także ustanawiając oddzielne dowództwo wojskowe obejmujące Arktykę i ponownie otwierając byłe sowieckie bazy w tym regionie. „Zachód jest narażony na ryzyko. Stany Zjednoczone mają zaledwie jedną jednostkę przystosowaną do operowania na wodach Arktyki, (...) a Rosja ma ich czterdzieści i przygotowuje kolejnych jedenaście w celu uzyskania kontroli nad szlakiem Morza Północnego i wykorzystania go do przewozu towarów” – dodał.