Rosyjscy opozycjoniści i dziennikarze demonstrowali w centrum Moskwy w obronie mediów uznanych za tzw. zagranicznych agentów. W akcji, która odbyła się w formie spotkania z kandydatami w wyborach do parlamentu, wzięło udział kilkadziesiąt osób.
Związek zawodowy dziennikarzy i pracowników mediów planował najpierw przeprowadzenie demonstracji, ale władze Moskwy nie wydały na nią zgody. Powołały się na przepisy przeciwepidemiczne. Protest przeprowadzono w formie spotkania z kandydatami, ponieważ nie wymaga ono zezwolenia władz na zgromadzenie.
Mimo to w trakcie spotkania policja uprzedziła obecnego na niej działacza partii Jabłoko Siergieja Mitrochina o odpowiedzialności grożącej za organizację zgromadzeń bez zezwolenia. Mitrochin kandyduje z ramienia Jabłoka, partii należącej do opozycji antykremlowskiej, w wyborach parlamentarnych wyznaczonych na 19 września.
W centrumodbywały się jednoosobowe pikiety
Prócz działaczy Jabłoka w spotkaniu brali udział inni opozycyjni kandydaci do parlamentu i dziennikarze. Jednocześnie zaś w innym miejscu w centrum Moskwy odbyły się jednoosobowe pikiety. Ich uczestnicy także protestowali przeciwko uznawaniu mediów za „zagranicznych agentów”.
1 września redakcje mediów niezależnych opublikowały apel do władz z propozycjami zmian w przepisach o „mediach pełniących funkcję zagranicznego agenta”. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział, że władze mogą rozpatrzeć ten apel.
20 sierpnia ministerstwo sprawiedliwości Rosji umieściło na liście „mediów — zagranicznych agentów” telewizję Dożd, praktycznie jedyną już niezależną stację telewizyjną w Rosji. Taki sam status „agenta” nadano portalowi Ważnyje Istorii. Na listę tę wciągniętych zostało również sześcioro dziennikarzy.