Głównego oskarżonego, 29-letniego Radu Dogaru, i jego wspólnika Eugena Darie nie było na sali sądowej w chwili ogłoszenia wyroku. Prokuratura żądała dla każdego z nich maksymalnej kary 18 lat więzienia.

Wcześniej sąd uznał Dogaru za winnego włamania w nocy z 15 na 16 października 2012 roku do holenderskiego muzeum. On sam przyznał się do winy, ale przekonywał sędziów, że był przekonany, iż słabo zabezpieczone obrazy są falsyfikatami. Kradzież miała mu zająć zaledwie trzy minuty.

Łącznie proces objął sześć osób, ale jeden ze wspólników Dogaru nie został zatrzymany i był sądzony zaocznie. Na ławie oskarżonych zasiadło pięć osób, wśród nich matka Dogaru, Olga. Właśnie ona zeznała w trakcie śledztwa, że spaliła obrazy, by pozbyć się dowodów przeciw synowi. Potem odwołała te zeznania. Chodzi o płótna, których wartość szacuje się na 100-200 mln euro.

Rumuńscy eksperci odnaleźli w popiołach znalezionych w domu rodziny Dogaru we wsi Carcaliu pozostałości trzech obrazów olejnych i gwoździe pochodzące z XIX wieku. Radu Dogaru przekonywał jednak na procesie, że obrazy nie zostały zniszczone, a pozostałości w popiołach to albo fragmenty ogrodzenia, w które były wbite ręcznie robione gwoździe, albo XIX-wiecznych ikon, które znajdowały się w domu rodzinnym.

Informował też w trakcie procesu, że po jego aresztowaniu matka przekazała obrazy rosyjskojęzycznemu kupcowi. Twierdził, że proponował holenderskiej prokuraturze zwrot pięciu obrazów, ale Holendrzy odrzucili tę ofertę, domagając się zwrotu wszystkich siedmiu płócien.

Skradzione dzieła to: "Most Waterloo" oraz "Most Charing Cross" impresjonisty Claude'a Moneta, "Głowa Arlekina" Pabla Picassa, "Czytająca dziewczyna w bieli i żółci" współtwórcy fowizmu Henri Matisse'a, "Kobieta z zamkniętymi oczami" jednego z najwybitniejszych brytyjskich malarzy współczesnych Luciana Freuda, "Kobieta przed otwartym oknem" postimpresjonisty Paula Gauguina (zwana też "Narzeczoną") oraz "Autoportret" Meijera de Haana.

mp, pap, fot. sxc.hu