19-letni Nikolas Cruz, sprawca masakry w liceum na Florydzie stanął przed sądem. Usłyszał 17 zarzutów morderstwa z premedytacją.
W trakcie strzelaniny zginęło 17 osób, kilkanaście trafiło do szpitala. Wśród ofiar są zarówno uczniowie jak i nauczyciele.
Nastolatek wcześniej był uczniem szkoły, został z niej wydalony z powodu problemów, które sprawiał. W środę bez trudu, niesprawdzany wszedł do szkoły. Miał przy sobie karabin AR-15 oraz zapasowe magazynki.
Nikolas Cruz został przesłuchany przez śledczych. Nastolatek zeznał, że strzelał na korytarzu i w pięciu salach lekcyjnych.
Po dokonaniu masakry porzucił karabin i wybiegł z budynku wtapiając się w tłum uciekających uczniów. Następnie poszedł do pobliskiego sklepu Wallmart, aby ,,napić się czegoś zimnego". Kolejne 20 minut przesiedział w miejscowym McDonaldzie. Do zatrzymania doszło przypadkowo, po około dwóch godzinach od masakry. Jeden z funkcjonariuszy policji rozpoznał go po ubraniu podanym w rysopisie.
Federalne Biuro Śledcze ściśle współpracuje z miejscową policją.
– Wciąż przesłuchujemy ludzi, których zeznania mogą pomóc w śledztwie. Z każdą godziną dowiadujemy się czegoś nowego i informujemy społeczeństwo – powiedział szeryf Parkland Scott Israel.
Nikolas Cruz w dzieciństwie stracił rodziców. Został adoptowany przez starszą kobietę, która zmarła w listopadzie. Został przygarnięty przez rodzinę znajomego. Ich zdaniem zdradzał wszelkie symptomy depresji.
Był patologicznie nieśmiałym odludkiem obsesyjnie zafascynowanym bronią palną - powiedział jeden z jego szkolnych kolegów.