Niezwykle gościnni Niemcy postanowili spalić ich żywcem. Celem Ukraińcy
Policja nie ma wątpliwości, to było podpalenie. W środę wieczorem spłonęło schronisko dla uchodźców z Ukrainy w Gross Stroemkendorf koło Wismaru (Meklemburgia-Pomorze Przednie). Podejrzewany jest motyw polityczny, dlatego, jak poinformowała komenda policji w Rostocku, śledztwo przejęła służba bezpieczeństwa.
Pierwsze wyniki dochodzenia powinny być dostępne najwcześniej na początku przyszłego tygodnia. Jak podaje policja, próbki pobrane przez śledczych z pożaru zostaną zbadane w laboratorium. W tym samym czasie przesłuchiwani są świadkowie. Są wśród nich przechodnie, którzy w środę wieczorem byli na miejscu pożaru, pisze w piątek portal stacji NDR.
W czwartek wieczorem federalna minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser wraz z ministrem spraw wewnętrznych Meklemburgii-Pomorza Przedniego Christianem Peglem i pełnomocniczką rządu federalnego ds. integracji Reem Alabali-Radovan udali się na miejsce pożaru, aby zapoznać się z sytuacją. Minister była zszokowana zniszczeniami i mówiła o "strasznym wydarzeniu".
W piątek po południu na rynku w Wismarze ma się odbyć czuwanie, do którego wzywa m.in. komisarz rządu landowego ds. integracji Jana Michael, która wyraziła przekonanie, że wielu ludzi w północno-zachodniej Meklemburgii i w całym kraju związkowym zdecydowanie przeciwstawi się nienawiści i podżeganiu.
W środę wieczorem w schronisku dla uchodźców Gross Stroemkendorf wybuchł pożar. W kwaterze przebywało wtedy 17 osób - 14 uchodźców z Ukrainy i trzech pracowników Niemieckiego Czerwonego Krzyża (DRK), który prowadzi schronisko.
Mieszkańcy i opiekunowie zdążyli w porę opuścić dom. Już w poprzedni weekend policja odwiedziła schronisko z powodu graffiti ze swastyką na szyldzie wejściowym, jak poinformował starosta Tino Schomann - pisze NDR.