Premier Wielkiej Brytanii Theresa May ostrzegła w parlamencie, że odrzucenie umowy brexitowej zagraża jedności narodowej. Wczoraj szefowa rządu przedstawiła posłom szereg modyfikacji, które - jak ma nadzieję - przekonają Izbę Gmin do poparcia porozumienia.
Wśród zaproponowanych zmian znalazła się możliwość zorganizowania drugiego referendum, którym brexit musiałby być zatwierdzony, pod warunkiem jednak jego uprzedniego przyjęcia przez parlament. Dziś w Izbie Gmin brytyjska premier powtórzyła apel do posłów, by poparli jej umowę.
Ostrzegła, że odrzucenie umowy spowoduje, że Wielka Brytania pozostanie "jedynie z podziałami i patem". - Ryzykujemy wyjście bez umowy, czemu w jasny sposób sprzeciwia się ta izba. Ryzykujemy powstrzymanie brexitu. A tego Brytyjczycy nie będą tolerowali - mówiła Theresa May. Mówiła też o ryzyku stworzenia głębszych podziałów, dokładnie wtedy, gdy trzeba działać wspólnie w interesie narodowym.
Theresa May podkreśliła, że szansa związana z brexitem jest "zbyt duża, by ryzykować kolejną zwłokę".
Pierwsze reakcje nie są korzystne dla premier May. "Nie" nowemu planowi powiedzieli już lider lewicy Jeremy Corbyn i szefowa Szkockiej Partii Narodowej Nicola Sturgeon. Co więcej, z poparcia dla umowy wycofał się konserwatywny poseł Robert Halfon, który protestuje przeciwko idei drugiego referendum.
Z informacji dziennika "The Guardian" wynika, że podobnie uczynić ma około 20 posłów prawicy, którzy poprzednio wsparli premier. Sprzeciw słychać też z twardego eurosceptycznego skrzydła partii rządzącej.