W niedzielę Katalończycy wypowiedzą się w sprawie niepodległości swojego regionu. Mimo że głosowanie nie będzie wiążące, a jego formuła została już kilkakrotnie zmieniona z przyczyn prawnych, zdaniem rządu w Madrycie nie będzie ono legalne.
Kiedy premier Katalonii Artur Mas ogłosił zamiar zorganizowania referendum w sprawie niepodległości, rząd centralny w Madrycie dał jasno do zrozumienia, że uważa je za nielegalne i nie dopuści do jego przeprowadzenia. Kolejne rozporządzenia i regulacje wprowadzane przez Masa i kataloński parlament były przez Madryt zaskarżane do Trybunału Konstytucyjnego.
Ostatnia taka skarga wpłynęła 31 października, na dziesięć dni przed planowanym głosowaniem. Chociaż tym razem nie było już mowy o referendum, a tylko o niemającym mocy prawnej „akcie uczestnictwa obywatelskiego”, Trybunał, przyjmując we wtorek do rozpatrzenia skargę rządu Mariano Rajoya, automatycznie zawiesił prawo władz Katalonii do zorganizowania plebiscytu.
Mimo to rząd Katalonii nie wycofał się ze swoich zapowiedzi i głosowanie planuje przeprowadzić. Co więcej, Francesc Homs, wicepremier w rządzie Masa, poinformował dziennikarzy, że władze katalońskie odpowiedziały Madrytowi własną skargą – w sprawie naruszenia praw podstawowych - do Sądu Najwyższego.
Niezależnie od przebiegu niedzielnego głosowania i jego wyniku spór wokół niepodległości Katalonii nie zakończy się 9 listopada. Ugrupowania katalońskie już od dawna mówią o konieczności rozpisania w regionie nowych wyborów, które miałyby charakter plebiscytu – wygrana partii opowiadających się za niepodległością miałaby być jasnym wyrazem woli wyborców w tej sprawie.
Kontrowersje wokół wyborów
Kontrowersje pojawiają się wokół sposobu organizacji takich wyborów. Artur Mas opowiada się za wspólną listą wszystkich ugrupowań niepodległościowych, co w razie wygranej gwarantowałoby mu zachowanie fotela premiera, jednak jego sojusznicy wyraźnie odcięli się od tej propozycji. Nie wiadomo, czy wobec niepewności sojuszu zwolenników prawa do referendum Mas odważy się na ogłoszenie wcześniejszych wyborów.
Gdyby do takich wyborów doszło i wygraliby w nich zwolennicy odłączenia regionu od Hiszpanii, nowy parlament miałby przedstawić Madrytowi jednostronną deklarację niepodległości. Trudno przewidzieć, jak na tak radykalny scenariusz zareagowałyby władze centralne.
Niedzielne głosowanie będzie ważnym sprawdzianem tego, jak daleko gotowe są się posunąć obie strony sporu. Póki co atmosferę podgrzewają doniesienia takie jak informacja podana w czwartek przez dziennik "Publico": gazeta opublikowała zdjęcie kolumny hiszpańskiego wojska, która w środę po południu miała wjechać do Barcelony.