Zaostrza się sytuacja w stolicy Libii. Po południu rakiety spadły na jedyne czynne lotnisko w Trypolisie. Wszystko to dzieje się w czasie, gdy jedna z grup bojowników próbuje przejąć kontrolę na stolicą i zdobyć władzę z rąk popieranego przez społeczność międzynarodową rządu.
Nie jest pewne, kto stoi za ostrzałem międzynarodowego lotniska Mitiga w Trypolisie, choć przypuszcza się, że rakiety zostały odpalone przez próbującą przejąć władzę w Libii grupę nazywającą się Libijską Armią Narodową, dowodzoną przez generała Khalifę Haftara. W ostrzale nikomu nic się nie stało, ale ruch na międzynarodowym lotnisku został wstrzymany. W rejonie lotniska stacjonuje jedna z grup partyzantów, sprzyjających rządowi. Prawdopodobnie to właśnie oni byli celem ataku.
Od tygodni rebelianci dowodzeni przez generała Haftara zdobywają kolejne tereny na wschodzie Libii i przesuwają się w kierunku Trypolisu. W ostatnich kilku dniach w walkach w stolicy miało według ONZ zginąć 25 osób, a 80 miało zostać rannych. Z rejonu Trypolisu uciekło prawie 3 tysiące osób. Ewakuację personelu rozpoczęły też międzynarodowe organizacje, w tym armia Stanów Zjednoczonych.
W 2011 roku arabska wiosna obaliła wieloletniego przywódcę Libii Muamara Kadafiego. Od tego czasu w kraju cały czas trwają walki grup, które niegdyś wspólnie walczyły przeciwko Kadafiemu. W 2015 roku utworzono rząd jedności narodowej, wspierany przez ONZ. Konkurencyjny rząd w położonym na wschodzie kraju mieście Tobruk nie zgodził się jednak na zrzeczenie się swojej władzy. To właśnie z tą grupą ma być sprzymierzony generał Haftar, który walczy o przejęcie władzy w stolicy.