Turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan zmienił w meczet już nie tylko bazylikę Hagia Sophia, ale i kościół Świętego Zbawiciela na Chorze. W ocenie francuskich mediów, Erdogan próbuje wdać się w porachunki z Europą.
Agencja AFP cytuje znawczynię historii Imperium Osmańskiego Zeynep Turkyilmaz, która obawia się, że freski i mozaiki Chory mogą zostać zniszczone.
– Jest w tym wola zatarcia śladów cywilizacji greckiej i chrześcijańskiej. Podnosząc rękę na miejsce należące do cywilizacji greckiej, przypomina się Grecji, że była częścią imperium Turków - wskazała.
Publicysta Eric Zammour uważa z kolei, że postępowanie Erdogana stanowi „rewanż sułtana na starej Europie”. W podobny sposób działania prezydenta Turcji ocenia Olivier Bouquet, prof. historii Imperium Osmańskiego Olivier Bouquet na łamach dziennika „Le Monde”. Jak przypomniał, już 29 maja, czyli w rocznicę zdobycia Konstantynopola, w Hagii Sophii odczytano 48. surę Koranu, zwaną „podbój”. Bazylika była wówczas muzeum.
– Tego samego dnia Ankara ogłosiła, że będzie prowadzić odwierty w poszukiwaniu złóż ropy i gazu na greckich wodach terytorialnych. Jeden z wysłanych tam statków nazywa się Fatih, co znaczy „zdobywca”. To przydomek sułtana Mehmeda II, który przewodził podbojowi Konstantynopola w 1453 roku – czytamy. Bouquet ocenia, że Erdogan „próbuje neoosmańskiego porachunku z Europą”.
Jak oceniają inni komentatorzy cytowani w mediach, w kontekście trudności gospodarczych związanych z epidemią COVID-19, rekonwersje dawnych kościołów bizantyjskich mają na celu wzbudzić entuzjazm wśród elektoratu tureckiego przywódcy.
Francuski reportażysta Francois d’Alancon w 2015 r. pisał na łamach katolickiego dziennika „La Croix” o zamianie na meczety dwóch innych dawnych kościołów - Św. Zofii w Izniku w roku 2011 i w Trabzonie w 2013 roku. Jak wskazuje dziennikarz, zostało to właściwie niezauważone.
D’Alancon przypomniał wówczas, że „między rokiem 1860 a 1923, masakry, czystki etniczne, wymuszone emigracje i ludobójstwo Ormian w 1915 roku, położyły kres wielonarodowemu charakterowi Trabzonu”. Miasto musiało wówczas opuścić niemal 400 tys. Greków. Dziennikarz wskazał, że już w połowie lat 20. Trabzon był w zasadzie „opróżniony ze swych chrześcijańskich mieszkańców”.