Kilkudziesięciu funkcjonariuszy francuskiej policji jest inwigilowanych pod kątem swoich możliwych związków z terrorystycznymi komórkami. Informację taką ujawnił republikański deputowany Eric Diard, współautor parlamentarnego raportu dotyczącego radykalizacji wśród urzędników publicznych.
Po czwartkowym ataku w prefekturze paryskiej policji, w którym zginęły cztery osoby oraz zamachowiec kierownictwo francuskich służb wewnętrznych znalazło się w ogniu krytyki. W prywatnej telewizji RTL Eric Diard wyraził wątpliwość czy policja posiada właściwą opiekę kontrwywiadowczą
–To porażka służb wywiadowczych. W jaki sposób osoba, która jak się wydaje wykazywała objawy radykalizacji mogła się odnaleźć w miejscu równie wrażliwym jak wydział wywiadu paryskiej prefektury? Mamy blisko 150 policjantów. 30 jest podejrzewanych o radykalizację. Na poziomie prefektur mamy 43 tysiące funkcjonariuszy, 15 jest śledzonych pod kątem radykalizacji. W tym przypadku, ta osoba ewidentnie nie znalazła się w polu widzenia służb – powiedział deputowany.
W sobotę śledztwo w sprawie czwartkowego ataku przejęła prokuratura antyterrorystyczna. Wcześniej dominującą hipotezą dotyczącą pobudek, którymi kierował się sprawca była ta o porachunkach osobistych. Wczoraj francuskie media poinformowały, że, pochodzący z Martyniki, 45-letni Mickael H. półtora roku temu przeszedł na islam.
Dzięki analizie rozmów telefonicznych jakie mężczyzna prowadził z żoną ustalono, że został zachęcony przez nią do realizacji swojego planu słowami „Allah ci wybaczy”. Stwierdzono także, iż morderca, nie krył sympatii dla sprawców ataku na redakcję tygodnia „Charlie Hebdo” oraz utrzymywał kontakty z organizacjami terrorystycznymi.
W czwartkowym ataku przy użyciu niewykrywalnego przez specjalistyczny sprzęt noża ceramicznego zginęły cztery osoby - trzech policjantów i jeden pracownik administracyjny prefektury. Sprawca został zastrzelony.