Jak potwierdza Telewizji Republika Celine Hage z Bejrutu, w okolicach ambasady doszło do dwóch wybuchów. - Już 23 osoby zginęły, a ponad 150 jest rannych. To okropne - relacjonuje z Bejrutu Hage.
Według libańskiego ministerstwa zdrowia co najmniej dwadzieścia trzy osoby zginęły podczas eksplozji dwóch ładunków wybuchowych w Bejrucie, w pobliżu ambasady Iranu. - Attache kulturalny Iranu zmarł wskutek ran odniesionych podczas podwójnego zamachu bombowego na ambasadę Iranu w Bejrucie - podał ambasador Gazanfar Roknabadi. - Eksplozje obok irańskiej ambasady w Bejrucie wywołali dwaj samobójcy-zamachowcy. Jest już 25 ofiar wybuchów - informuje z kolei Telewizję Republika mieszkanka Bejrutu, Sirine Germany.
Zabity w wybuchu dyplomata to Szejk Ibrahim Ansari. Pracował w Bejrucie od miesiąca, był odpowiedzialny za współpracę kulturalną w regionie. Według ambasady wśród ofiar śmiertelnych jest jeszcze jeden Irańczyk, członek ochrony. Do ataku przyznała się sunnicka grupa o nazwie Brygady Abdullaha Azzama, która w przeszłości przypisywała sobie odpowiedzialność za ataki na Izrael.
Eksplozje poważnie uszkodziły kilka budynków, jednak silnie ufortyfikowany, trzykondygnacyjny budynek ambasady został zniszczony w stosunkowo niewielkim stopniu. W ogniu stanęły zaparkowane w pobliżu samochody, a siła eksplozji była tak wielka, że odpadły fasady niektórych budynków, a drzewa zostały powyrywane z korzeniami.
Doniesienia na temat przyczyny podwójnego zamachu, dokonanego w dzielnicy Dżanah, są sprzeczne. Libańskie władze, po przejrzeniu nagrań z monitoringu, oświadczyły, że najpierw zamachowiec samobójca podszedł do zewnętrznego muru ambasady i wysadził się w powietrze, a następnie eksplodował samochód zaparkowany w odległości dwóch budynków od placówki. Brygady Abdullaha Azzama oświadczyły, że był to podwójny zamach samobójczy.
Dżanah to bastion szyickiej milicji Hezbollah, którego bojownicy walczą u boku rządowej armii w sąsiedniej Syrii. Nie jest jasne, czy wybuchy mają związek z syryjskim konfliktem, jednak w ostatnich miesiącach dochodziło już do podobnych ataków na obszary kontrolowane przez Hezbollah. Zdaniem części analityków jest to odwet sunnickich ekstremistów za udział szyickiego ugrupowania w syryjskim konflikcie.
Iran, sojusznik syryjskiego reżimu w regionie, jest podejrzewany o zbrojenie Hezbollahu. Władze w Teheranie odpowiedzialnością za atak obarczyły Izrael. - Ten akt terroru to zbrodnia nieludzka i nienawistna, dokonana przez syjonistów i ich najemników - oświadczyła rzeczniczka irańskiego MSZ.
Zamach zdecydowanie potępiła również Syria. O podżeganie do niego oskarżono niewymienione z nazwy kraje Zatoki Perskiej wrogie reżimowi w Damaszku. - Zapach petrodolarów unosi się nad wszystkimi aktami terroru przeprowadzanymi w Syrii, Libanie i Iraku - podało MSZ, odnosząc się najpewniej do Arabii Saudyjskiej i Kataru, które popierają rebelię przeciwko syryjskim władzom.
dch, mp, PAP, Telewizja Republika, fot. Domena Publiczna