- Promowana przez chińskie władze teoria, że koronawirus mógł przybyć do Wuhanu z zagranicy na mrożonkach, jest mało prawdopodobna – ocenił japoński mikrobiolog Ken Maeda, uczestnik niedawnej misji WHO w Chinach, cytowany w poniedziałek przez agencję Kyodo.
Prawdopodobieństwo, że wirus trafił do Wuhanu na sprowadzanych z zagranicy mrożonych produktach spożywczych „nie jest wysokie” – powiedział Maeda, który wraz z międzynarodowym zespołem po egidą Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) spędził w Wuhanie prawie miesiąc, poszukując informacji na temat wybuchu pandemii.
Japończyk podkreślił wagę przeprowadzenia dodatkowych badań nad kluczowymi miejscami pierwszego epicentrum pandemii. Ocenił również, że chińskie władze „nie miały zamiaru ukrywać” informacji i przekazały zespołowi dane WHO we właściwy sposób.
Skąd wziął się koronawirus SARS-CoV-2?
Misja WHO w Wuhanie nie przyniosła ostatecznych odpowiedzi na pytanie o pochodzenie koronawirusa SARS-CoV-2. Na podsumowującej ją konferencji prasowej naukowcy ocenili teorię o wydostaniu się patogenu z laboratorium jako „skrajnie mało prawdopodobną”.
Za najbardziej prawdopodobną hipotezę uznali natomiast, że ludzie zakazili się koronawirusem od zwierząt, być może nietoperzy, ale niebezpośrednio, lecz poprzez inne zwierzęta. Nie ustalono jednak, jakie.
Sprawa pochodzenia koronawirusa stała się przyczyną sporów politycznych. Administracja byłego prezydenta USA Donalda Trumpa zarzucała Chinom ukrywanie danych i twierdziła, że patogen mógł wydostać się z laboratorium w Wuhanie. Pekin przekonuje natomiast, że koronawirus niekoniecznie pochodzi z Chin.
Inny członek misji, australijski mikrobiolog Dominic Dwyer, skarżył się po wyjeździe z Wuhanu, że strona chińska odmówiła zespołowi dostępu do surowych danych na temat pierwszych wykrytych przypadków Covid-19. Naukowcom WHO przekazano jedynie dane opracowane wcześniej przez badaczy chińskich.