Antyrządowi manifestanci odcięli dziś elektryczność w siedzibie tajlandzkiej policji w Bangkoku i w przylegającym do niej szpitalu MSW. Wzmagają się trwające od kilku dni protesty, których uczestnicy żądają ustąpienia szefowej rządu Yingluck Shinawatry.
Odcięcie elektryczności zmusiło policję do użycia generatora. Demonstranci blokowali ruch w mieście, wzywając policję, aby przyłączyła się do nich w celu obalenia premier Yingluck.
"Obalić reżim Thaksina" – wykrzykiwał tłum zebrany przed kwaterą główną policji, odnosząc się do brata pani premier, byłego premiera Thaksina Shinawatry, obalonego w 2006 r. w zamachu stanu. Pozostaje on w centrum życia politycznego kraju, mimo że formalnie przebywa na uchodźstwie. W 2008 r. został skazany na więzienie za korupcję. – Ta premier nie ma już dłużej mandatu, żeby rządzić krajem – powiedział dziennikarzom były premier Abhisit Vejjajiva, lider Partii Demokratycznej, która w 2011 r. przegrała z rządzącą obecnie Partią dla Tajów.
Premier Tajlandii przetrwała czwartkowe głosowanie w parlamencie o wotum nieufności. Yingluck otrzymała poparcie 297 spośród 492 obecnych na sali deputowanych, w liczącym 500 miejsc parlamencie. Opozycji udało się zebrać 134 głosy przeciw pani premier.
Przywódca protestów, opozycyjny deputowany i były wicepremier Suthep Thaugsuban, w poniedziałek ogłosił blokadę ministerstw i innych gmachów rządowych. Podczas gdy demonstranci nadal okupują resort finansów, nie udały się blokady innych ministerstw. Policja zatrzymała Thaugsubana.
Antyrządowe demonstracje zapoczątkowało poparcie przez rząd projektu ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót Thaksina do Tajlandii. Pani premier jest postrzegana jako reprezentantka interesów swego przebywającego poza krajem brata, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.
ap, PAP. fot. Mark Koeber/ flickr.com/CC