Ambasador Rosji przy ONZ Witalij Czurkin oskarżył USA o ignorowanie apeli Moskwy, która domagała się dowodów na użycie przez siły rządowe Syrii broni chemicznej. Rosja od dawna utrzymuje, że za atakami tą bronią stoją syryjscy rebelianci.
- Nasze apele o dodatkową informację, która mogłaby potwierdzić związki władz Syrii z użyciem broni chemicznej zostały zignorowane przez Waszyngton - powiedział dziennikarzom rosyjski ambasador po spotkaniu przy drzwiach zamkniętych, na którym szef oenzetowskich ekspertów Ake Sellstroem przekazał końcowy raport o użyciu substancji chemicznych w Syrii w trakcie konfliktu, który trwa od marca 2011 roku.
Czurkin oświadczył, że oskarżenia syryjskiego rządu o udział w atakach chemicznych, w tym w ataku z 21 sierpnia z użyciem sarinu, w następstwie czego zginęło ponad 1400 ludzi, "są nieprzekonujące". Podkreślił, że Rosja uważa, że zarówno w Aleppo, jak i na przedmieściach Damaszku 21 sierpnia broni chemicznej użyli bojownicy opozycji.
Syria podpisała Konwencję o zakazie broni chemicznej i zgodziła się na zniszczenie swojego arsenału, gdy Stany Zjednoczone - w odpowiedzi na atak chemiczny na przedmieściach Damaszku - zagroziły militarnym uderzeniem.
Według raportu ekspertów ONZ istnieją niezbite dowody, że podczas wojny domowej w Syrii co najmniej pięć razy użyto broni chemicznej. W raporcie nie znalazła się informacja, która ze stron konfliktu w Syrii stosowała broń chemiczną. Reżim w Damaszku i rebelianci wzajemnie się o to oskarżają.