Afrykański kalifat Boko Haram
Dwa lata po rozgromieniu afrykańskiego kalifatu na pustyniach Mali odrodził się on nad jeziorem Czad. Przewodzą mu już nie Tuaregowie i Arabowie z Sahary, ale Nigeryjczycy z ugrupowania Boko Haram, co w mowie hausa oznacza mniej więcej "co z Zachodu, to złe".
Powstanie kalifatu nad brzegami wysychającego jeziora Czad, wzorując się na tym z Iraku i Syrii, ogłosił we wrześniu emir Boko Haram Abubakr Shekau. Szacuje się, że po kilkunastu latach istnienia i pięciu latach partyzanckiej wojny Boko Haram kontroluje dziś obszar równy Belgii i prawie 2 mln ludzi mieszkających na tym terytorium. Stolicą kalifatu jest miasto Gwoza w stanie Borno, przemianowana przez emira Shekaua na Dar al-Hikmę (Dom mądrości).
Armię dżihadystów z Boko Haram szacuje się na kilkanaście tysięcy partyzantów, wywodzących się niemal wyłącznie z Nigerii, ale śniących o odrodzeniu nad brzegami jeziora Czad rozciągającego się tam przed wiekami sułtanatu Kanem-Bornu. Sułtanat po tysiącu lat istnienia, na początku XX wieku upadł, a w końcu został podbity przez Brytyjczyków i Francuzów i przyłączony do ich kolonii w zachodniej Afryce.
Do niedawna partyzanci Boko Haram prowadzili wojnę niemal wyłącznie na terenie trzech północno-wschodnich nigeryjskich prowincji Borno, Yobe i Adamawa, leżących nad granicami z Nigrem, Czadem i Kamerunem, a w pozostałych regionach północnej, zamieszkanej przez muzułmanów Nigerii, dokonywali zamachów bombowych. W ostatnich miesiącach zaczęli atakować i werbować rekrutów także w Czadzie, Nigrze i Kamerunie.
Afrykański dżihad
Z założonego w 2002 r. przez lokalnego imama Mohammeda Yusufa ruchu muzułmańskich radykałów, domagającego się wprowadzenia w północnej Nigerii szarijatu, występującego przeciwko korupcji i lokalnym feudałom, w 2009 r., po krwawej interwencji nigeryjskiego wojska i śmierci imama, Boko Haram przerodził się jedną z najgroźniejszych partyzantek w Afryce.
Przełomowym momentem okazała się trwająca od 2011 r. wojna w Libii i będąca jej skutkiem wojna domowa w Mali. Splądrowane podczas libijskiej wojny arsenały Muammara Kadafiego dostały się w znacznej mierze działającym w Maghrebie i Sahelu partyzantom tamtejszej filii Al-Kaidy, którzy przy ich pomocy rozpętali wraz z Tuaregami wojnę w Mali. Wiosną 2012 r. opanowali północ Mali i ogłosili tam powstanie kalifatu. Zanim został on rozgromiony na początku 2013 r. przez francuskich spadochroniarzy, partyzanci z Boko Haram walczyli w Mali zdobywając bojowe doświadczenie, a do Nigerii wrócili ze zdobyczną bronią.
Lepiej uzbrojeni i zaprawieni w bojach stawiali z powodzeniem czoło nigeryjskiemu wojsku, a także sami atakowali i zdobywali rządowe garnizony i plądrowali kolejne magazyny broni. Ekspansji Boko Haram nie powstrzymało ogłoszenie wiosną 2013 r. stanu wyjątkowego w stanach Adamawa, Yobe i Borno i posłanie przeciwko partyzantom korpusu ekspedycyjnego nigeryjskiego wojska, wspieranego dodatkowo przez lotnictwo. Wojsko nigeryjskie, odsunięte od władzy po dziesięcioleciach sprawowania dyktatorskich rządów (1966-79 i 1983-98), skorumpowane, zdemoralizowane, okazało się niezdolne do walki z partyzantką.
Nieuchwytni partyzanci wycofali się w góry Mandara na pograniczu z Kamerunem, a przed obławami chronili się po kameruńskiej stronie granicy. Kiedy w tym roku władze Kamerunu wydały im wojnę, partyzanci, w odwecie, zaczęli atakować wioski w tym kraju. Bolesnym fiaskiem zakończyła się w 2014 r. próba zmontowania przeciwko Boko Haram wojskowej koalicji państw regionu – Nigerii, Czadu, Kamerunu i Nigru. Wspólna armia nigdy nie powstała, a na początku stycznia 2015 r. partyzanci zdobyli i wycięli w pień położone nad jeziorem Czad rybackie miasteczko Baga, gdzie miała znajdować się kwatera główna sojuszniczych wojsk.
Mimo to państwa Afryki Zachodniej chcą powołać koalicyjną armię ponownie. Zamierzają zwrócić się o wsparcie do Unii Afrykańskiej (UA), a ta zabiegać o mandat i pomoc ONZ. Dotychczas podobne operacje państw afrykańskich zakończyły się powodzeniem jedynie w Somalii, gdzie wojska UA, ale przede wszystkim Etiopii i Kenii, rozgromiły tamtejszych dżihadystów z ruchu Al-Szabab. W Mali, Kongu, Republice Środkowoafrykańskiej, a wcześniej w Sierra Leone, wojska afrykańskie jedynie wspierały oddziały interwencyjne ONZ lub państw Zachodu. W Nigerii na pomoc żołnierzy z Zachodu liczyć raczej nie mogą. Francuzi wciąż uczestniczą w wojnach w Republice Środkowoafrykańskiej i Mali, a wykrwawione w wojnach w Afganistanie i Iraku Wielka Brytania i USA ani myślą interweniować nad jeziorem Czad. Póki co do Kamerunu przybyło kilkuset żołnierzy z Czadu, zaprawionych w walkach z dżihadystami w Mali, gdzie wspierali Francuzów.
Największą słabością Boko Haram jest fakt, że trzy czwarte partyzantów wywodzi się z ludu Kanuri, zamieszkującego północno-wschodnią Nigerię, a także kameruńskie, nigeryjskiej i czadyjskie brzegi jeziora Czad. Etniczna baza uniemożliwiała jak dotąd rozszerzenie kalifatu na inne stany w północnej Nigerii, zamieszkane przez ludy Hausa i Fulani.
Nigeryjskim dżihadystom sprzyja za to polityczna koniunktura. W połowie lutego w podzielonej na muzułmańską północ i chrześcijańskie południe Nigerii odbędą się wybory prezydenckie. Zmierzą się w nich urzędujący (od 2010 r.) prezydent, chrześcijanin z południa Goodluck Jonathan oraz przedstawiciel północy, były wojskowy dyktator (1983-85) Muhammadu Buhari. Dżihadyści liczą, że przegrana Buhariego wywoła tak wielkie niezadowolenie muzułmanów z całej północy, że łatwej będzie ich przekonać do haseł świętej wojny i kalifatu.