SZOK! Wariat czy morderca? Atak na J. Kaczyńskiego udaremniony [wideo]
Sytuację na polskiej scenie politycznej można śmiało określić mianem "napiętej". Czy właśnie tak stan rzeczy był czynnikiem motywującym 20-latka, który wczoraj dopuścił się ataku na siedzibę partii rządzącej? Na ten temat rozmawialiśmy z politologiem Bartłomiejem Biskupem oraz socjologiem - prof. Henrykiem Domańskim.
Wczoraj po godz. 15 do siedziby Prawa i Sprawiedliwości przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie próbował wtargnąć młody mężczyzna. Gdy wszedł do budynku, zaczął grozić ochroniarzowi i kopał w drzwi.
"Ja do Kaczyńskiego" - rzucił, usiłując przekroczyć próg drzwi.
"Jak pan nie otworzy drzwi to wybiję je i pana zabiję" - mówił z pełną powagą. "Chcesz zobaczyć, chcesz się k**wa zmierzyć? Wołaj Kaczyńskiego".
Na spokojne prośby ochroniarza, aby odpuścił, mężczyzna odparł:
"Jestem najbardziej poważnym człowiekiem na świecie, a Ty za chwilę będziesz martwy", po czym powtórzył jeszcze kilka razy "wołaj Kaczyńskiego". Następnie uderzył pięścią w drzwi, na co zareagował pracownik ochrony.
Na miejscu musiała interweniować policja, którą wezwała osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo miejsca. Mężczyzna został zatrzymany i przewieziony na komendę.
I choć ten atak na polskiego polityka był udaremniony, to na przestrzeni kilku ostatnich lat byliśmy świadkami tego typu sytuacji, których skutkiem była nawet śmierć. Jeden z ataków na biuro poselskie Prawa i Sprawiedliwości rozegrał się w Łodzi wydarzył się 19 października 2010 roku. W jego wyniku śmierć poniosła jedna osoba (Marek Rosiak), druga (Paweł Kowalski) z poważnymi obrażeniami została odwieziona do szpitala. Atak odbił się szerokim echem w mediach i niósł za sobą konsekwencje polityczne.
W styczniu 2019 roku doszło do zabójstwa prezydenta Gdańska - Pawła Adamowicza. Nieznany mężczyzna wszedł na scenę, na której znajdował się polityk i zadał mu kilka śmiertelnych ciosów nożem, krzycząc przy tym różnorakie hasła.
Z czego mogą wynikać takie zachowania? - takie pytanie zadaliśmy Bartłomiejowi Biskupowi - politologowi oraz Henrykowi Domańskiemu - socjologowi.
"Takie zachowania - po pierwsze - wynikają z przyczyn indywidualnych danego człowieka. Na pewno są to cechy osobowościowe, skłonności do agresji. Jeśli chodzi o sprawy polityczne, to na pewno wynika to ze skrajnej polaryzacji. Politycy dziś stawiają na zaostrzenie konfliktu. Tym samym przekonują swoich zwolenników, twardych zwolenników do takiego widzenia świata", mówi w rozmowie z portalem tvrepublika.pl były dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk.
"Politycy zamiast szerzyć ideę współpracy, często zaogniają konflikty. Zawsze pojawia się "my" albo "oni". Politycy posługują się też wielkimi słowami, mówiąc o swoich przeciwników np. "zdrajcy". Są to określenia mocno nacechowane. To niestety wzbudza w osobach o takich skłonnościach pewnego rodzaj frustrację czy chęć takich zachowań. A wynika to z tego, że obarczają winą za wiele kwestii", ocenia profesor.
"Człowiek, który w tle ma konflikty, a ma takiego rodzaju skłonności, może czuć się zagrożony. W związku z tym chce to zagrożenie od siebie odsunąć. I to nie poprzez kartę wyborczą, a właśnie m.in. w sposób fizyczny. Stąd takie zachowania", ocenił Bartłomiej Biskup, doktor nauk o polityce, pracownik naukowo-dydaktyczny Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW.
Podobne uważa prof. Henryk Domański socjolog PAN, który w rozmowie z nami mówi:
"W grę mogą wchodzić choroby psychiczne. W polskiej polityce tego typu ataki - na szczęście - nie są zbyt częstym zjawiskiem. Za tym czynnikiem psychicznym przemawia fakt, że on w tej akcji był sam. Jeśli atakuje się przeciwnika ze względów politycznych, działa się najczęściej zbiorowo, bo jest to bardziej skuteczne", tłumaczy.
Jego zdaniem "większe zyski odnosi się wtedy, kiedy kilka osób wystąpiłoby z atakiem z tego samego powodu. Niezależnie od uwarunkowań psychicznych, one muszą mieć jakieś podłoże i podstawy. Moim zdaniem konflikt polityczny, w którym żyjemy w tej chwili, zaognianie walki politycznej między Platformy Obywatelskiej a PiS-em, może być takim czynnikiem motywującym do takich zachowań. Można oczywiście siedzieć w domu, myśleć o danej partii i mówić "ale ja ich nie lubię, najchętniej bym ich podpalił", ale po prostu się tego nie robi", komentuje sprawę zajścia dla tvrepublika.pl
"Natomiast, jeśli codziennie z ust PO słyszymy, że "PiS jest zły, trzeba go unicestwić, a liderów PiSu rozliczyć" - jest to czynnik, który stymuluje tego typu działania. Sądzę, że trzeba by było w tej interpretacji uwzględnić obydwa czynniki. Nas oczywiście interesuje to, czy tego zachowania mogą się rozpowszechniać. Póki co - nic na to nie wskazuje, ale przed wyborami - kto wie...".
Nagranie z całej sytuacji mogą Państwo zobaczyć w oknie powyżej.