Przebywający obecnie na emeryturze Dyżurny Służby Operacyjnej Sił Zbrojnych RP, ppłk rez. Sławomir Komisarczyk, w liście przesłanym portalowi Wirtualna Polska opisał, co zawierał zniszczony 400-stronicowy dokument dotyczący tragedii z 10 kwietnia 2010 roku.
W dniu katastrofy zapisy dotyczyły głównie chronologicznych sentencji powiadamiania przełożonych i przedstawicieli władzy o katastrofie w ramach istniejącego schematu powiadamiania. Cała Służba Dyżurna wiadomości na temat katastrofy zdobywała głównie z mediów i nic szczególnego w zniszczonym dokumencie nie było, bo być nie mogło. Żadne tajne, czy mniej tajne służby nie informowały nas o katastrofie, bo nie miały takiego obowiązku
– czytamy w liście ppłk Komisarczyka, który opublikował portal wp.pl.
O zniszczeniu ponad 400 kart informacji i meldunków, jakie zostały dostarczone 10 kwietnia 2010 roku do sztabu generalnego Wojska Polskiego poinformował w piątek Antoni Macierewicz. Szef MON powołał tego dnia podkomisję, która no nowo zajmie się wyjaśnianiem przyczyn katastrofy smoleńskiej. Jej szefem został dr Wacław Berczyński, doświadczony konstruktor z działu wojskowo-kosmicznego firmy Boeing, związany wcześniej z sejmowym zespołem smoleńskim. CZYTAJ WIĘCEJ
Magierowski: W Londynie nikt na to nie wpadł
Bartłomiej Misiewicz na antenie TV Republika powiedział, że resort obrony zna nazwisko osoby odpowiedzialnej za zniszczenie tych materiałów, ale jest ono objęte tajemnicą. Dodał, że inne ważne informacje dotyczące katastrofy smoleńskiej znajdą się w końcowym audycie, nad którym pracuje obecnie nowe kierownictwo MON. CZYTAJ WIĘCEJ
W ocenie dyrektora prezydenckiego biura prasowego Marka Magierowskiego, niszczenie jakichkolwiek dokumentów związanych z katastrofą Tupolewa jest "niebywałe". – W archiwach brytyjskich znajdują się absolutnie wszystkie dokumenty dotyczące katastrofy nad Lockerbie i w Londynie na pewno "nikt nie wpadł na to, żeby jakiekolwiek dokumenty zniszczyć" – powiedział w TVN24 Magierowski. CZYTAJ WIĘCEJ
CZYTAJ TAKŻE: