Wczoraj informowaliśmy o ataku na polskiego kierowcę w okolicach imigranckiego getta Mantes-la-Jolie pod Paryżem. Dzisiaj informacjami o sprawie postanowił podzielić się sam poszkodowany.
43-letni kierowca busa dziś rano dotarł do Polski. Jest on pracownikiem firmy ATS Group z Papowa Toruńskiego-Osieki.
– Oglądałem film na tablecie w samochodzie, którym jeżdżę po Europie. Byłem już przygotowany do spania. Podjechał jakiś samochód osobowy na parking, na którym byłem. Wysiadło z niego dwóch mężczyzn, nie wzbudzili moich podejrzeń. W pobliskiej restauracji panował normalny ruch, bo było jeszcze przed godziną 22. Zapukali i przedstawili się jako policja. Pokazali legitymacje. Po otworzeniu drzwi poproszono mnie o dokumenty i wtedy zobaczyłem trzeciego mężczyznę. Wtedy już wiedziałem, że coś jest nie tak – dla portalu wp.pl zrelacjonował zdarzenie kierowca.
Zdaniem poszkodowanego dwóch napastników był pochodzenia arabskiego, trzeci był Europejczykiem. Mężczyźni nie rozmawiali ze sobą, ciężko ustalić więc ich pochodzenie. Polak złożył zeznania we Francji i został opatrzony w tamtejszym szpitalu.
– To wcale nie musieli być imigranci, a nawet podejrzewam, że były to osoby na stałe wrośnięte we francuskie społeczeństwo. Byli dobrze przygotowani do tego ataku, który, uważam, był wcześniej zaplanowany – zauważa polski kierowca.
Sprawę skomentował, Filip Rozwadowski, właściciel firmy w której pracuje kierowca. – Straty firmy w ostatnich miesiącach są ogromne. Odkąd wybuchł kryzys imigrancki, coraz częściej są nam przecinane plandeki na samochodach, a także płacę mandaty za to, że chowają się w nich Arabowie, którzy chcą przedostać się do Anglii. Jest bardzo niebezpiecznie w wielu miejscach w zachodniej Europie i coraz trudniej będzie znaleźć osoby do pracy. Sytuacja jest obecnie gorsza niż kiedyś na wschodzie Europy np. na Białorusi.
Trwa śledztwo francuskiej policji, jednak utkwiło ono w martwym punkcie.