– Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie ewentualnego składania niezgodnych z prawdą oświadczeń majątkowych posła Janusza Palikota – poinformowała prok. Katarzyna Calów-Jaszewska z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Jak powiedziała Calów-Jaszewska śledztwo dotyczy "niewykazania w oświadczeniach mienia ruchomego o wartości pow. 10 tys. złotych". Chodzi o dwa oświadczenia majątkowe, które Palikot jako poseł złożył za lata 2011 i 2012.
Na początku maja br. tygodnik Newsweek napisał, że lider Twojego Ruchu co najmniej przez 6 lat nie wpisał do oświadczenia majątkowego zegarka marki Breitling Navitimer Montbrillant. Zdaniem tygodnika na aukcjach internetowych można kupić go dziś za ok. 15-18 tys. zł. Najstarsze zdjęcia, na których Palikot występuje w tym zegarku, pochodzą jeszcze z 2008 roku. Po publikacji Newsweeka Palikot uzupełnił swoje oświadczenie majątkowe.
Po publikacjach prasowych i umieszczeniu na internetowej stronie Sejmu korekty oświadczenia majątkowego Palikota warszawska prokuratura z urzędu wszczęła postępowanie sprawdzające. O wyjaśnienia do Palikota w tej sprawie zwróciła się też komisja etyki poselskiej.
Śledztwo w sprawie oświadczeń majątkowych Palikota prowadzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Wszczęte zostało w czwartek. Przestępstwo złożenia nieprawdziwego oświadczenia majątkowego zagrożone jest karą do trzech lat więzienia.
Sprawę oświadczeń majątkowych Palikota badało już w przeszłości centralne Biuro Antykorupcyjne i Prokuratura Okręgowa w Warszawie, która jednak pod koniec 2011 roku umorzyła śledztwo, nie dopatrując się znamion czynu zabronionego. Media informowały wówczas, że Palikot "zapomniał" wpisać do swych oświadczeń majątkowych dwóch samochodów, samolotu, trzech pożyczek i udziałów w dwóch spółkach.
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Jest decyzja UEFA. Większa kasa dla polskich klubów
Scholz na straży niemieckich interesów czy blokuje wolny rynek? Kanclerz sprzeciwia się przejęciu Commerzbanku przez UniCredit
Bilans powodzi. Potężne straty na Dolnym Śląsku i Ziemi Lubuskiej
Golińska: zaproszenie von der Leyen miało wymiar PRowy, miało pokazać, że Tusk jest słuchany