O tragicznych wydarzeniach września 1939 roku opowiadał w programie „Wolne głosy – popołudnie” prof. Jan Żaryn, senator Prawa i Sprawiedliwości.
Cios w plecy, który pogrzebał wszystkie nadzieje
– Decyzja Rydza Śmigłego wynikała na pewno z zagubienia. 17 września, atak sowietów na Polskę zgruchotał wszystkie plany i przewidywania, wyobrażenie które posiadało dowództwo polskie przestało być adekwatne do rzeczywistości. – mówił prof. Żaryn – Tragedia polegała na tym, że niemal do ostatniego dnia, do 17 września polskiemu dowództwu wydawało się, że najgorsza część wojny wrześniowej jest za nami, jakby to dziś nie brzmiało dziwnie i zaskakująco. Jeszcze udało się związać Niemców bardzo mocnym kontratakiem – tę bitwę nazywamy Bitwą nad Bzurą, ale to jest cała operacja, która trwała do 18-20 września. Operacja ta tak silnie związała Niemców, że w gruncie rzeczy liczono się z tym, że jeśli zachód uderzy i Francja zdecyduje się na wejście na teren Trzeciej Rzeczy, to wojska niemieckie pogubią się w ataku na Polskę i będą musiały być przerzucone na zachód, a to oczywiście zdemobilizuje armię niemiecką.
Nic nie warte słowo oficera Armii Czerwonej
– Rozkaz naczelnego wodza, żeby nie walczyć, ale jeśli trzeba to jednak walczyć był bardzo trudny dla poszczególnych dowódców, bo ostatecznie to oni zostawali sami z tym, jaką decyzję podjąć. Gen. Langner, obrońca Lwowa, atakowany przez Niemców, następnie przez sowietów, podjął rozmowy z dowódcą sowieckim, który dał mu słowo oficera Armii Czerwonej, że będą honorowane wszystkie reguły międzynarodowe. Po zdaniu broni natychmiast wszystkie umowy zostały złamane i wszyscy oficerowie i żołnierze zostali przewiezieni na wschód jak łagiernicy. – kontynuował profesor.
– W pierwszych tygodniach po 17 września 1939 zginęło ok. 1500 żołnierzy i oficerów, którzy byli po prostu mordowani przez czerwonoarmistów lub enkawudzistów, na zasadzie takiego spontanicznego mordowania przeciwnika. Ta początkowa fala represyjna dopiero zapowiada to, co się działo później już w sposób zinstytucjonalizowany, nie spontaniczny. - mówił prof. Żaryn
Zapomniana formacja
– W połowie lat 20 utworzono Korpus Ochrony Pogranicza, formację, która miała strzec naszych wschodnich granic przed agentami sowieckimi i napadami bandyckimi. Gen. Orlik-Rückemann był niewątpliwie jednym z największych bohaterów września 1939 roku. On zebrał tę formację i do ostatnich dni potrafił zdobyć się na bezbłędne decyzje, ale obarczone fałszem, który wynikał z nieprecyzyjnego rozkazu Marszałka Rydza-Śmigłego. - opowiadał senator.
– Straciliśmy państwo polskie dlatego, że zaatakowały nas z dwu stron dwa olbrzymie organizmy państwowe, a zachód niestety nam nie pomógł. - zauważył profesor.
Prowadzący podkreślił także, że te dwa organizmy państwowe były kierowane przez totalitarne, nieludzkie ideologie. Profesor dodał, że „oparte na pogaństwie, zaprzeczeniu wszystkiego czym jest chrześcijaństwo”.
– Okupacja sowiecka miała zlikwidować, zniszczyć jakiekolwiek ślady polskości i narzucić prawa antyludzkie i antychrześcijańskie. - powiedział prof. Żaryn.
Piąta kolumna
Zwracając uwagę na pozytywne wydarzenia prowadzący wspomniał o obronie Grodna, która była prowadzona skutecznie przez dłuższy czas przez harcerzy, rezerwistów i ludność cywilną.
– Niestety tam ujawniła się piąta kolumna, czyli ci obywatele II RP, którzy wykorzystali czas najazdu sowieckiego, by uaktywnić się jako wrogowie państwa polskiego. Podobnie jak piąta kolumna niemiecka, która pojawiła się na zachodzie, choćby w Bydgoszczy. Niewątpliwie wśród tej ludności komunizującej była ludność mniejszości narodowych w tym żydowska. Można oczywiście długo się zastanawiać nad błędami polityki państwa II RP wobec mniejszości narodowych, ale nic nie usprawiedliwia, nawet te błędy, które czyniliśmy, takiego zachowania wobec własnego kraju. - zakończył profesor.