W programie Woronicza 17 red. Michał Rachoń wywołał temat jednego z tekstów, jaki ukazał się w „Gazecie Polskiej”. Chodzi o wynajmowaną przez Włodzimierza Cimoszewicza przez lata leśniczówki w Puszczy Białowieskiej. Wynosząc się z niej, zostawił ją w fatalnym stanie - pozrywał nawet boazerię. Byłego premiera broni wiceprzewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej Jerzy Wenderlich.
Jacek Liziniewicz w najnowszej „Gazecie Polskiej” pisze o stanie wynajmowanej za półdarmo przez 17 lat leśniczówki w środku Puszczy Białowieskiej. „GP” dotarła do wyników kontroli posesji dzierżawionej przez polityka. Pozdejmowane framugi w drzwiach oraz oknach, gniazdka i kontakty elektryczne, a nawet… boazeria.
W obronie Cimoszewicza stanął Jerzy Wenderlich. Polityk Sojuszu Lewicy Demokratycznej przekonywał, że nic się nie stało. Przecież Cimoszewicz zabrał tylko swoje rzeczy. Red. Michał Rachoń mówił, że ciężko wyobrazić sobie, by np. prezydent USA wynosząc się z Białego Domu, zamiast zostawić go w jak najlepszym stanie, miał wyciągać framugi, piece i pozostawić dom w ruinie.
- Oj panie redaktorze, oj panie redaktorze, ja sobie wiele wyobrażam. Wyobrażam sobie, że pan sobie nie wyobraża różnicy między Białym Domem, a leśniczówką – mówił Wenderlich próbując umniejszyć wydarzeniu.
- Nawet pan leśniczy przyznał, że Włodzimierz Cimoszewicz zabrał to, co się do niego należało – dodał.
Po tych słowach, inny gość programu, Piotr Ikonowicz włączył się w dyskusję.
- Kontakty (w ścianach – red.) przeszkadzały? – zakpił Piotr Ikonowicz.
- Jeśli Cimoszewicz to włożył, to dlaczego miał tego nie wyjąć? – pytał Jerzy Wenderlich.
- Bo może mógłby mieć trochę klasy, nie? – odparł Ikonowicz.
- Jeśli ktoś bierze swoje, to jest coś takiego, jak święte prawo własności – mówił Wenderlich.
- (Cimoszewicz – red.) Zachował się jak trzeba – dodal Wenderlich.
Pozujący na Europejczyka były premier #Cimoszewicz wyprowadzając się z wynajmowanej za półdarmo przez 17 lat leśniczówki zabrał ze sobą piec, poszycie budynku gospodarczego, framugi w drzwiach oraz oknach, kontakty elektryczne, a nawet... boazerię.
— Gazeta Polska (@GPtygodnik) 27 marca 2019
Więcej w #GazetaPolska #RT pic.twitter.com/Xmf35WXBjW