Wiceszef MSWiA o Wiśle w Płocku: wygląda na to, że niebezpieczeństwo oddala się

Wygląda na to, że w tym momencie niebezpieczeństwo się oddala – ocenił w środę po południu wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik, odnosząc się do sytuacji na Wiśle w rejonie Płocka. Rzeka nadal przekracza tam stany alarmowe. W Kępie Polskiej nieco opadła.
- Monitorowaliśmy sytuację. Cieszymy się, że mamy ten widok, który napawa nadzieją, że powódź się oddala, chociaż te lody spływają niżej, do Włocławka – zobaczymy, co będzie dalej się działo. Mamy przynajmniej chwilę oddechu. Wygląda na to, że w tym momencie niebezpieczeństwo się oddala – powiedział wiceszef MSWiA podczas środowej konferencji prasowej w Płocku. Odbyła się ona na nadwiślańskiej bulwarach, które w ostatnim czasie podtopiła wezbrana rzeka.
Wąsik dziękował wszystkim służbom, w tym strażakom, policjantom, strażnikom miejskim i żołnierzom WOT, a także służbom samorządowym, zaangażowanym w Płocku w działania przeciwpowodziowe, zabezpieczające mienie oraz wspierające mieszkańców miasta.
- Mam nadzieję, że niebezpieczeństwo na trwałe minęło – dodał wiceminister spraw wewnętrznych i administracji.
Wiceszef resortu aktywów państwowych Maciej Małecki przekazał, że we Włocławku stacjonują lodołamacze, które znajdują się "w pełnej gotowości do akcji".
- Wystarczy sygnał, wystarczy komenda, że można ruszać i lodołamacze będą ruszały ze swoją pracą – dodał. Zapewnił też, że "wszystkie służby państwowe są w pełnej gotowości". "Oczy wszystkich służb są zwrócone na Płock. Premier Mateusz Morawiecki też na bieżąco odbiera raporty o sytuacji w Płocku i o sytuacji na Wiśle" – oświadczył.
Małecki zaznaczył, że użycie lodołamaczy przy temperaturach "mocno ujemnych, przy tej aurze, którą mieliśmy wczoraj, byłoby wywołaniem jeszcze większego problemu dla Płocka". Ostrzegł, że "wejście do akcji lodołamaczy przy ujemnych temperaturach oznaczałoby dramat Płocka". Według niego, taka sytuacja, czyli rozpoczęcie kruszenia lodu na Wiśle przy warunkach niesprzyjających miała miejsce w 1982 r., gdy doszło do powodzi i zalania przez rzekę lewobrzeżnej części miasta i pobliskich miejscowości.
- Widzimy Wisłę, która płynie. To niebezpieczeństwo, na tę chwilę, oddala się, ale my cały czas mamy świadomość powagi sytuacji i nikt nie zwalnia tej czujności z ochrony miasta Płock, bo zima cały czas trwa. Patrzymy na bieżąco na prognozy pogody, stany wody i wałów – powiedział Małecki.
W Płocku od poniedziałku obowiązuje alarm przeciwpowodziowy. Przyczyną jest zator lodowy na Wiśle poniżej miasta – w miejscowości Popłacin, blokujący swobodny przepływ wody i powodujący przybór rzeki. W związku z rosnącym poziomem Wisły w środę wprowadzono także alarm przeciwpowodziowy w siedmiu położonych nad Wisłą gminach powiatu płockiego. W środę po południu służby informowały, że sytuacja na Wiśle w miejscowości Popłacin, czyli poniżej Płocka, ustabilizowała się. Według tych danych, na rzece od mostu drogowo-kolejowego w Płocku w kierunku Włocławka zaobserwowano już ruch wody, a tafla lodu zmieniła swe położenie.
Odnosząc się m.in. do wypowiedzi wiceministra aktywów państwowych prezydent Płocka Andrzej Nowakowski argumentował podczas środowej konferencji prasowej, że wprowadzenie do akcji lodołamaczy było oczekiwane, gdyż dzięki pracy tych jednostek udało się wcześniej – na początku lutego – udrożnić koryto Wisły i rozładować zator, który powstał wówczas w Kępie Polskiej.
- Analogiczna sytuacja wydawała się uzasadniająca użycie lodołamaczy" – wyjaśnił. I dodał: "Dzisiaj na ten moment, na razie na krótki moment, wydaje się, że natura poradziła sobie sama, przynajmniej tu na terenie Płocka, bo za chwilę pytanie: czy i gdzie nie pojawi się kolejny zator".
Także Nowakowski dziękował wszystkim służbom, m.in. strażakom, a także mieszkańcom miasta, w tym kibicom sportowym, za udział w prowadzonych ostatnio działaniach przeciwpowodziowych.
- To rzeczywiście postawa i zaangażowanie zasługujące na najwyższy szacunek, zwłaszcza, że bez względu na silny mróz, na zmęczenie, ta praca trwała właściwie przez całą dobę – podkreślił prezydent Płocka.
Prezes Wód Polskich Przemysław Daca wyjaśnił, że spowodowane przez Wisłę w Płocku podtopienia, które nastąpiły tam w ostatnich kilkudziesięciu godzinach, wynikały z tego, że właśnie na wysokości tego miasta kończyła się na rzece stała pokrywa lodowa, do której zaczął dobijać śryż lodowy niesiony wraz z wodą – to spowodowało, że nastąpił przybór Wisły.
- Najprawdopodobniej ta woda znalazła sobie pod lodem pewne ujście, wypłukała ten śryż, zwiększyła swój potencjał i płynęła coraz szybciej, i w pewnym momencie doszło do tego, że tą całą pokrywę ruszyło – tłumaczył prezes Wód Polskich. Dodał, że w wyniku tych zjawisk lód zaczął przemieszczać się Wisłą spod Płocka z prędkością 15 km/h. Zaznaczył, że jeżeli lód ten dotrze do Włocławka, to znajdująca się tam zapora jest na to przygotowana – by zrzuć lód jazami za zaporę w dolny bieg rzeki.
- Dzisiaj sprawdzaliśmy – jest pełna gotowość ośmiu lodołamaczy we Włocławku – zapewnił Daca. Zwrócił przy tym uwagę, że "elementarną wiedzą" jest to, że "absolutnie wykluczone jest, żeby używać lodołamaczy w przypadku, kiedy jest duży mróz i prognozy są takie, że jeszcze będzie się zwiększał". Wyjaśnił m.in., że skutkiem takich działań mogłoby być np. uwięzienie jednostek w lodzie oraz powstanie z zamarzającego pokruszonego lodu ponownego zatoru, tym razem - jak dodał - "którego już żaden lodołamacz nie rozbije".
- Ja mogę powiedzieć, że z mojego punktu widzenia, niedopuszczalna jest presja na Wody Polskie, czasami również polityczna, żebyśmy nieodpowiedzialnie ruszyli z lodołamaczami – oświadczył Daca. Podkreślił, że lodołamacze są w gotowości i jeżeli będą odpowiednie prognozy, że w ciągu 24 godzin temperatura zacznie spadać i zbliżać się do zera, wówczas jednostki te ruszą do akcji w stronę Płocka, jak było to na początku lutego.
Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej nadbryg. Andrzej Bartkowiak odnosząc się do sprawności służb działających w Płocku, powiedział, że "po raz kolejny Krajowy System Ratowniczo-Gaśniczy zadziałał w sposób wzorowy". Wspomniał, iż w ostatnich dniach działało tam rotacyjnie ok. 130 strażaków. Dziękował strażakom zawodowym i ochotnikom.
- Jesteśmy przygotowani. Nie zejdziemy z wałów do czasu aż będzie bezpiecznie. Chcę zapewnić mieszkańców Płocka i okolic, że na straż pożarną, ochotniczą i państwową, zawsze możecie liczyć – powiedział Bartkowiak.