Warszawscy policjanci zatrzymali zabójcę sprzed 22 lat. Ukraińcowi grozi dożywocie

Policjanci z Mokotowa rozwiązali sprawę zabójstwa z 1996 roku. 45-letni obywatel Ukrainy wpadł, bo popełnił inne przestępstwa i zostawił odciski palców. Mężczyzna był w przeszłości karany za rozboje. W wyniku podjętych działań operacyjnych funkcjonariusze ustalili, że 45-latek od jakiegoś czasu przebywa w Polsce i tymczasowo zamieszkał w Łodzi. Został tam zatrzymany i przewieziony do Warszawy. Na wniosek mokotowskiej prokuratury sąd zastosował wobec niego 3-miesięczny areszt. Grozi mu kara dożywocia.
6 lipca 1996 roku w mieszkaniu przy ul. Kulczyńskiego w Warszawie znaleziono zwłoki 50-letniego mężczyzny. Miało sześć ran kłutych. Jego samochód został porzucony na jednej z ulic miasta. Sprawca najprawdopodobniej ukradł go, by uciec z miejsca zbrodni.
W mieszkaniu znaleziono odciski palców, m.in. na szklankach i kieliszkach. Z niedopałków papierosów laboranci wyodrębnili ślady DNA dwóch osób, w tym ofiary.
Wprowadzony w policji system AFIS dał możliwość automatycznego zakodowania śladu linii papilarnych z miejsca zdarzenia i porównania go w ciągu kilku minut z zawartością bazy. Dzięki temu, doszło do przełomu w prowadzonym śledztwie. System wykazał, że mężczyzna ten był już rejestrowany w związku z rozbojami, za jakie został skazany w 1997 roku na karę 7,5 roku pozbawienia wolności. Został on zwolniony z zakładu karnego po 4 latach odbycia kary, za dobre sprawowanie, a następnie w 2001 r. deportowany na Ukrainę.
Przeprowadzona ponownie szczegółowa analiza śladów w stołecznym laboratorium kryminalistycznym potwierdziła obecność mężczyzny na miejscu zabójstwa. Na tej podstawie prokurator przedstawił mu zarzuty.
Dysponując tymi faktami policjanci byli niemal pewni, że za niewykrytym zabójstwem stoi obecnie 45-letni obywatel Ukrainy. Ustalili, że mężczyzna pod zmienionym nazwiskiem wrócił do Polski i przebywa w Łodzi. Mokotowska prokuratura prowadząca w tej sprawie śledztwo wydała nakaz jego zatrzymania.
Policjanci obserwowali budynek, w którym miał przebywać Rostysław S. Gdy wyszedł na ulicę, poszli jego śladem. Wylegitymowali go na przystanku tramwajowym przy ul. Pabianickiej. 45-latek powiedział, że w latach 90. rzeczywiście przebywał w stolicy, gdzie handlował na Stadionie Dziesięciolecia. Trzymał się z grupą homoseksualistów, uwodził przygodnie poznanych mężczyzn, by mieć gdzie nocować. Zapewniał, że nikogo nie zabił i nie ma żadnego związku z tamtą sprawą. W środę sąd na wniosek prokuratury tymczasowo aresztował go na trzy miesiące. Za zabójstwo grozi mu nawet dożywocie.
Polecamy Prezydent Andrzej Duda
Wiadomości
Najnowsze

Koalicja 13 grudnia, mieniąca się "antyrosyjską", zrobiła dzisiaj największy prezent dla Putina

Drylowanie wiśni: sekret idealnych deserów i koktajli. Poznaj najlepsze triki

Wyłowione ciało z Odry to 16-latek zaginiony w Wałbrzychu
