To dlatego chcą się pozbyć Glapińskiego? Walka o to, by polskie złoto nie wpadło w ręce Niemiec zaczęła się w 1939 roku - teraz mamy jej drugą odsłonę!
Były prezes Narodowego Banku Polskiego uważa, że nasza narodowa waluta... niczego pozytywnego nam nie daje. Marek Belka, bo o nim tu mowa, sceptycznie odnosi się także do zakupów złota przez obecne kierownictwo NBP z prof. Glapińskim na czele. "Ludzie są dumni, że mamy sztaby złota, ale to są koszty, jak w piach wodę byśmy wlewali", stwierdził Belka w TVN24.
Narodowy Bank Polski, jedna z niewielu instytucji, których nie opanowała jeszcze koalicja 13 grudnia, kontynuuje swoją pracę dla Polski. Pracy tej towarzyszy ujadanie i obłędny atak akolitów Tuska i jego samego; Tusk co prawda nie wysłał jeszcze do NBP "silnych ludzi", ale nieustannie grozi prof. Glapińskiemu postawieniem go przed Trybunałem Stanu. Wściekłość Tuska budzi najprawdopodobniej fakt, że niezależna główna instytucja finansowa w Polsce nadal stoi skutecznie na straży złotego, uniemożliwiający tym samym ostateczne podporządkowanie (a faktycznie - ruinę) gospodarki Polski Niemcom.
Jak poinformował NBP, polskie zasoby złota zwiększyły się w kwietniu do 11,682 mln uncji z 11,532 mln uncji. Ostatni raz NBP zwiększy zasoby kruszcu w listopadzie ubiegłego roku. Decyzją prof. Glapińskiego, Narodowy Bank Polski kupił w ostatnim roku 130 tys. ton złota.
NBP rozpoczął zwiększanie rezerw złota w połowie 2019 roku, gdy skokowo podwyższył jego zasoby do 7,336 mln uncji.
Jak informuje prezes NBP, bank centralny ma w planach zwiększenie udziału złota do 20 proc. całości rezerw walutowych, co ma nastąpić do 2025 roku. Jak tłumaczył w styczniu na konferencji prasowej prezes NBP Adam Glapiński, „Kraje bogate, kraje bezpieczne mają ok. 20 proc. rezerw walutowych w złocie i my też powinniśmy tyle mieć”, mówił jeszcze na styczniowej konferencji prasowej prof. Adam Glapiński.
Umacniające naszą narodową walutę (wpisaną do Konstytucji RP) działania szefa NBP budzą sprzeciw koalicji 13 grudnia i jej sojuszników.
"Złoty niczego nam nie daje, niczego pozytywnego nam nie daje" – powiedział Marek Belka w „Rozmowie Piaseckiego” TVN24."Daje nam natomiast przynajmniej dwie rzeczy: koszt rozwoju gospodarczego jest u nas wyższy o 2-2,5 punktów procentowych. Kapitał jest droższy, to są miliardy złotych. A poza tym własna waluta oznacza konieczność gromadzenia rezerw walutowych. Ludzie są dumni, że mamy sztaby złota, ale to są koszty, jak w piach wodę byśmy wlewali" – biadał ekonomiczny autorytet ekipy Tuska.
Belka w niekonwencjonalny, choć charakterystyczny dla ekipy 13 grudnia, sposób odniósł się także do zapowiedzi podwyższenia kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł, co było jednym ze "stu konkretów Tuska" na pierwsze sto dni rządów, a co według Belki "powinno nastąpić jak najpóźniej".
To i tak "dobry" termin, gdyż np. Centralny Port Komunikacyjny nie ma już, według Belki, racji bytu, a to z powodu istnienia lotniska w Stambule, które jest znacznie bardziej liczącym się hubem dla rynku samolotowego.
Wróćmy na koniec do złotego i złota. Belka, który nie widzi specjalnych zalet w istnieniu w naszym kraju waluty narodowej i sceptycznie odnosi się do wzmacniających ją zakupów złota, nie mówi o tym, co stałoby się z tym ostatnim po przyjęciu przez Polskę waluty euro? Otóż nasze złoto w ogromnej części przewiezione zostałoby do Europejskiego Banku Centralnego, znajdującego się "zupełnie przypadkowo" w niemieckim Frankfurcie nad Menem.
Można powiedzieć, że zakończyłby się wówczas sukcesem plan z początków II wojny światowej przejęcia przez Niemcy polskiego złota. Wtedy udało się je obronić! Jak będzie teraz!