Terlikowski: Ucieczka do przodu zamiast uleganie histerii aborcjonistek
Jeśli Prawo i Sprawiedliwość ulegnie histerii aborcjonistek spod znaku czarnych protestów, to w istocie zablokuje sobie jakąkolwiek możliwość realnych zmian w sprawach obyczajowych. I dlatego zamiast się poddawać, lepiej dokonać ucieczki do przodu.
Czarne marsze i protesty, wspierane z całych sił przez liberalne media, mogą wywoływać popłoch. Pompowane przez Zachód protesty są oczywiście groźne politycznie dla PiS i obecnej władzy. Ale trzeba mieć też świadomość, że jeśli Prawo i Sprawiedliwość im ulegnie, to będzie to oznaczało, że w istocie godzi się z tym, by granice realnych reform dyktowały nam siły zewnętrze, kontrolowane przez Sorosa czy niemiecki kapitał media i histeryczne reakcje niewielkiej części opinii publicznej, sterowanej zresztą przez polityków (by wymienić choćby Roberta Biedronia), którzy przyznają pracownicom wolne w urzędach czy liderów opinii, którzy dają studentkom wolne na uczelniach. Zgoda na taki emocjonalny szantaż, wymuszenie ignorowania opinii 600 tysięcy obywateli, oznacza, w istocie, koniec „dobrej zmiany”. Ustępstwo oznacza koniec politycznej zmiany.
Zamiast ustępstw, zamiast porzucania obietnic dotyczących obrony życia (a były one składane podczas poprzednich debat aborcyjnych czy w kampanii wyborczej) można i trzeba wybrać ucieczkę do przodu. Przedłużanie sporu, odsyłanie projektu do Komisji, zajmowanie się nim przez wiele miesięcy, to pomysł chybiony, bo ustawa będzie wciąż bronią w rękach radykalnych, nie cofających się przed kłamstwem środowisk proaborcyjnych. One nie odpuszczą, tak jak nie odpuszczą obrońcy życia. A każdy tydzień dłużej sporu będzie pogarszał sytuację. Chowanie głowy w piasek w niczym nie pomoże. Co zatem trzeba zrobić? Wydaje się, że PiS ma już tego świadomość, bo zapowiedział zgłoszenie własnej ustawy: łagodniejszej i gorszej od tej zgłoszonej przez Ordo Iuris, ale lepszej od tej, z którą mamy do czynienia obecnie. Znaleźć się w niej powinien (i z zapowiedzi wynika, że się znajdzie) całkowity zakaz aborcji eugenicznej, a także zapewne rezygnacji z możliwości karania kobiet (co akurat, moim zdaniem, nie jest rozwiązaniem dobrym, ale być może na tym etapie rozognienia debaty koniecznym). W efekcie będzie to projekt kompromisowy, dotyczący największej niesprawiedliwości i niezgodności z polską konstytucją, jaką jest umożliwienie likwidacji ludzi ze względu na podejrzenie ich niepełnosprawności. Krytycy takiego rozwiązania będą zaś zmuszeni całkowicie otwarcie przyznać, że uznają oni prawo do likwidacji niepełnosprawnych.
Znając możliwości PiS-u, a także ze świadomością, że projekt taki poprze większość klubu Kukiz ‘15, nowa ustawa pro life, może być gotowa i przegłosowana w ciągu kilku tygodni. Po jej wprowadzeniu, zapewne przetoczą się protesty, lewica będzie grzała temat, ale dość szybko powinien się on wyczerpać, szczególnie jeśli do zakazu zabijania niepełnosprawnych doda się pakiet ustaw wspomagających rodziców i opiekunów niepełnosprawnych. Te rozwiązania istnieją już w wielu krajach zachodnich i trzeba je tylko zastosować do polskiej sytuacji. To powinno zamknąć sporą część dyskusji.
Tomasz P. Terlikowski