Wyobrażam sobie współpracę z PiS - stwierdził kandydat na prezydenta Szymon Hołownia w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej". Publicysta stawia jednak zaskakujący warunek. Krytykuje też Małgorzatę Kidawę-Błońską.
Szymon Hołownia udzielił wywiadu "Rzeczpospolitej". Jak stwierdził, nie zamierza rezygnować z boju o fotel prezydenta nawet, jeśli sondaże nie będą dla niego obiecujące. - Wśród moich wyborców są wyborcy Dudy, Komorowskiego, Kukiza i mnóstwo osób niegłosujących. Nie powiem im, na kogo mają głosować, ale pewnie powiem im, na jakie "mniejsze zło" ja będę zagłosować musiał - mówił Hołownia.
Kandydujący na prezydenta publicysta i prezenter mówił o swojej ewentualnej prezydenturze podczas trwających rządów Prawa i Sprawiedliwości. Jak wskazał, wyobraża sobie współpracę z obozem rządzącym. Hołownia stawia tu jednak warunek: współpraca ta może dotyczyć tylko obszarów "spójnych z jego programowymi priorytetami". - Podpiszę każdą ustawę, która będzie rozwiązywała realne problemy, a nie tworzyła nowe - stwierdził prezenter.
Hołownia postanowił wbić szpilkę Małgorzacie Kidawie-Błońskiej i Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi. Jak podkreślił w wywiadzie, dla kandydatów na prezydenta z PO i PSL kryterium współpracy z rządem będzie "najpierw zgodność z interesami partii".
- Pałac Prezydencki stanie się przyczółkiem walki, o którą im wszystkim chodzi. O przejęcie władzy w 2023 roku - wyjaśniał Hołownia.