Syn komandora Mieszkowskiego o działaniach urzędników ws. „Łączki”: To jest ohydne
– Strona urzędnicza całego zamierzenia jest fatalna. Rzucanie kłód pod nogi prof. Szwagrzykowi, usiłowanie skłócenia nas między sobą, to jest ohydne – mówił w programie „W punkt” Witold Mieszkowski, architekt i syn zidentyfikowanego na „Łączce” komandora Stanisława Mieszkowskiego.
– Tylko raz byłem proszony na spotkanie w tej sprawie. Na nim oczywiście nie mogło się nic urodzić – mówił o pomyśle panteonu na „Łączce” Mieszkowski. – W sprawach tego wielkiego zamierzenia, powinien być jakiś projekt całościowy, jakaś koncepcja – stwierdził syn Żołnierza Niezłomnego.
– W listopadzie został ogłoszony, jakby po cichu, mały konkurs ws. pomnika – stwierdziła z kolei Beata Sławińska, wiceprezes Fundacji „Łączka”.
Wedle Witold Mieszkowskiego strona urzędnicza całego zamierzenia jest fatalna. – Rzucanie kłód pod nogi prof. Szwagrzykowi, usiłowanie skłócenia nas między sobą, to jest ohydne. Zabrali się do tego nieodpowiedni ludzie – ocenił.
Sławińska podkreślała, że w jej odczuciu to także kwestia polityczna. – Pan minister Kunert tworzy sobie alibi w sposób: „prosiliście, pisaliście listy, to macie, zrobiłem ile mogłem” – mówiła.
Wiceprezes Fundacji „Łączka” podkreślała, że dla Andrzeja Kunerta, przewodniczącego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa nie istnieje Pilecki, Ciepliński i inni tej rangi postaci, których rodzin w ogóle nie pytano o zdanie.
– Z tego co wiem wojewoda już stara się o poszerzenie terenu na przeniesienie grobów, które są nad ewentualnymi szczątkami poszukiwanych. Jednak wiemy też, że jutro na teren „Łączki” wjeżdżają koparki – stwierdziła Słąwińska.
– To jest miejsce zbrodni komunistycznej i to prokurator IPN powinien postawić płot, a nie Kunert – stwierdził Witold Mieszkowski. Dodał, że do tej pory nie został przesłuchany na okoliczność zbrodni komunistycznej popełnionej na jego ojcu.