Śledczy zlekceważyli grudniową tragedię w Berlinie?
„Gazeta Polska Codziennie” pisze dziś o szeregu zarzutów, jakie kierowane są pod adresem niemieckich organów ścigania, które zajmowały się śledztwem dotyczącym grudniowego zamachu terrorystycznego w Berlinie, w którym śmierć poniosło 12 osób, w tym polski kierowca. Na liście zarzutów pojawiają się błędy w postępowaniu wyjaśniającym i uchylanie się od wypłaty odszkodowania.
Jak pisze „GPC” firmie Ariela Żurawskiego, do której należała ciężarówka będąca narzędziem terrorystycznego zamachu w Berlinie, grozi teraz bankructwo. Jaki ma to związek z zamachem na bożonarodzeniowym jarmarku? Niemieckie służby zabezpieczyły auto wraz z towarem jako dowód rzeczowy w śledztwie – dla niewielkiej firmy Żurawskiego przetrzymywanie przez dwa miesiące przez Niemców ciężarówki oraz towaru było dużym problemem finansowym.
- Dopiero w ubiegły poniedziałek odzyskaliśmy naszą własność i to jedynie dzięki pomocy adwokata Stefana Hambury, który naciskał w tej sprawie na polską i niemiecką prokuraturę. Polska prokuratura zezwoliła na wydanie towaru, ale bez naczepy. Niemcy przyznali, że mogą oddać naczepę, ale muszą mieć taką decyzję ze strony polskiej – mówił Ariel Żurawski „Gazecie Polskiej Codziennie”.
Nie jest również wiadome, które pokryje straty poniesione przez firmę Żurawskiego. - Jestem przekonany, że to rząd federalny Niemiec powinien wziąć na siebie wszelkie ewentualne roszczenia w stosunku do Ariela Żurawskiego i jego firmy – zaznaczył mecenas Stefan Hambura. - Przecież ja jestem także ofiarą zamachu w Berlinie. Zabito mojego kierowcę, skradziono moją ciężarówkę i mój towar. Tymczasem traktuje się mnie jako sprawcę tragedii – mówił Żurawski.
Polecamy Hity w sieci
Wiadomości
Najnowsze
Zmodernizowany krążownik atomowy „Admirał Nachimow” już na morzu. Rosja prowadzi testy
Kierwiński zabronił wnoszenia narodowych flag na stadion! Bo miały... plastikowe trzonki
Koniec ugrupowania Nowackiej. Majątek trafił do organizacji proaborcyjnej