Siemoniak o wycofaniu się Rosji z Traktatu o Konwencjonalnych Siłach Zbrojnych: To bardzo zły sygnał polityczny
- To kolejny element budowania napięcia w Europie (...) budowania braku zaufania - mówił na antenie Polskiego Radia, wicepremier i minister obrony Tomasz Siemoniak, komentując wycofanie się Federacji Rosyjskiej z prac wspólnej grupy konsultacyjnej do spraw Traktatu o Konwencjonalnych Siłach Zbrojnych w Europie.
- Dzisiaj NATO skupia się na tym co powinno zrobić (...) to nie jest czas na świętowanie - mówił Siemoniak, odnosząc się do rocznicy wstąpienia Polski do Sojuszu.
Budowanie napięcia w Europie
Jak podkreślił wicepremier, w tej chwili należy skupić się na doprecyzowaniu działań jakie NATO może podjąć w Europie Wschodniej, również w związku z wycofaniem się Rosji z prac wspólnej grupy konsultacyjnej do spraw Traktatu o Konwencjonalnych Siłach Zbrojnych w Europie (CFE). Traktat CFE został podpisany w Paryżu w 1990 roku przez kraje NATO i państwa ówczesnego Układu Warszawskiego. Dokument określał limity kluczowych kategorii broni konwencjonalnej na terytorium od Atlantyku po Ural.
- Pamiętajmy, że Rosja w 2007 roku zawiesiła obecność w tym traktacie, więc on Rosji nie obowiązywał - podkreślił Siemoniak. Jednocześnie stwierdził on, że ostateczne wycofanie się z prac na dokumentem jest "bardzo złym sygnałem politycznym". - To kolejny element budowania napięcia w Europie (...) budowania braku zaufania - dodał.
Siemoniak wskazał też, że nie chodzi nawet o same zapisy Traktatu CFE, tylko o przekaz jaki wiąże się z taką decyzją. - Rosja chce pokazać wszystkim, że ostatecznie wyłącza się z traktatu, który zakończył zimną wojnę - podkreślił. Jak dodał, dokument te ustalał "zupełnie inne zasady gry w Europie". - NATO na pewno wyciągnie z tego wnioski- stwierdził.
Zapytaliśmy USA o możliwość zakupu pocisków typu Tomahawk
Siemoniak potwierdził też, że Polska zwróciła się do USA z pytaniem o możliwość zakupu pocisków manewrujących typu Tomahawk. Jak wcześniej informował resort obrony, postępowanie mające się zakończyć wyborem trzech okrętów podwodnych zdolnych przenosić pociski manewrujące ma się rozpocząc w sierpniu; podpisanie umowy MON planuje na 2017 rok.
- Przygotowujemy się do postępowania na okręt podwodny nowego typu i jedną ze zdolności, którą chcemy, by posiadał, jest właśnie posiadanie pocisków manewrujących. Chcąc poszerzyć konkurencję, pytamy, czy poszczególne państwa byłyby gotowe takie pociski nam dostarczyć. To jest tak wysoko zaawansowana broń, że w każdym państwie wymaga to zgody - podkreślił szef MON. Jak powiedział, sprawa wyposażenia okrętów podwodnych w tego typu broń była rozważana długo. W zeszłym roku, po wnikliwych analizach, podjąłem decyzję, że polskie okręty powinny mieć taką zdolność i pytamy wszystkich, którzy są w stanie taką broń dostarczyć, także partnerów amerykańskich - mówił Siemoniak.
Zastrzegł, że jest to odległa perspektywa czasowa. - Takie sprawy nie trwają szybko; w planie rozwoju marynarki wojennej jest pozyskanie trzech okrętów podwodnych do 2030 roku, więc chcemy w tym roku uruchomić postępowanie. Natomiast będzie to wymagało jeszcze wielu skomplikowanych czynności. Sama produkcja też trwa kilka lat - dodał.
Czytaj więcej:
Rosja wycofuje się z grupy konsultacyjnej ds. Traktatu o Konwencjonalnych Siłach Zbrojnych w Europie
Siemoniak: Chcemy przygotować do stu instruktorów na Ukrainę