Z informacji podawanych przez agencję Bloomberg wynika, że Donald Tusk naciska na Amerykanów, by firmy, które mają zbudować elektrownię jądrową w Polsce, objęły udziały w tej inwestycji. Ma to mieć rzekomo związek z ryzykiem, jakim jest jej stworzenie. Próba zmiany umowy nie jest jedynym działaniem, które może utrudnić, albo wręcz uniemożliwić powstanie elektrowni, która bardzo nie podoba się niemieckim protektorom Tuska. Marszałek województwa pomorskiego (tam ma być zlokalizowana inwestycja) z PO zapowiada, że "będzie zadawać bardzo niewygodne pytania" dotyczące elektrowni.
Terminal w Świnoujściu, regulacja Odry (jej polskiego odcinka), Centralny Port Komunikacyjny... sporo jest inwestycji, które nie podobają się Niemcom i których zasadność kwestionuje także grupa Tuska (będąca w istocie podgrupą grupy Webera). Wszystkie te inwestycje, mające wspomóc jeszcze szybszy rozwój polskiej gospodarki, mają być teraz wstrzymane, albo "renegocjowane", co faktycznie oznacza to samo. Sporo więc "pracy" przed ferajną Tuska, jeśli dodać do tego jeszcze wycofanie się z rozbudowy armii. Jednej rzeczy nie da się już niestety, ku żalowi Berlina i Moskwy, "odkręcić" - przekopu Mierzei Wiślanej, ale w sumie, gdyby z wszystkiego pozostałego się wycofać - "Europa" i Rosja byłyby zadowolone, a przecież o to politycznej emanacji "unijczyków pochodzenia polskiego" chodzi.
Wróćmy do kwestii elektrowni. Jak donosi agencja Bloomberg, chociaż Donald Tusk nie otrzymał misji stworzenia rządu, to jego ekipa już rozmawia z firmami, które mają wybudować w Polsce pierwszą elektrownie jądrową - Westinghouse Electric Co. i Bechtel Group Inc.
Grzegorz Onichimowski, główny doradca PO ds. energetyki poinformował, że Amerykanie powinni wykupić co najmniej 30 proc. udziałów w projekcie i na to mają naciskać przedstawiciele partii Tuska. Agencja zauważa, że umowa inwestycyjna nie przewidywała takiego obowiązku.
"Energia jądrowa, ciesząca się znaczącym poparciem społecznym, jest niezbędna dla powodzenia transformacji energetycznej w Polsce. Zdajemy sobie jednak sprawę z ryzyka związanego z takim projektem, dlatego pożądane byłoby, aby nasz partner/dostawca objął udziały kapitałowe" - napisał Onichimowski w komentarzu przesłanym Bloombergowi.
Co ciekawe, a o czym może nie wszyscy pamiętają, o "ryzyku" związanym z amerykańską inwestycją, Tusk już kiedyś mówił. Rzecz dotyczyła tarczy antyrakietowej, która także miała znajdować się na Pomorzu. Na to działanie, patrzył jednak "niezbyt przychylnie prezydent Putin".
"Wątpliwości" co do elektrowni ma poza Tuskiem jego totumfacki marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk, który podczas konferencji dotyczącej energetyki jądrowej oświadczył, że będzie zadawał „niewygodne pytania” w kwestii budowy elektrowni jądrowej na Pomorzu. Takie działania mogą opóźnić tę inwestycję.
Zacznijmy jednak od początku.
W Gdańsku odbyła się debata dotycząca transformacji energetycznej i drogi do budowy nowego miksu energetycznego. W rozmowie wzięli udział przedstawiciele rządu, samorządu oraz zajmujący się tematyką energetyki i zmian klimatu naukowcy.
Obecna na konferencji pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Anna Łukaszewska-Trzeciakowska podkreśliła, że nie ma alternatywy dla powstania elektrowni jądrowej w Polsce.
- Został nawet opublikowany raport Polskiego Instytutu Ekonomicznego, który wskazuje, że brak zmiany polskiego miksu energetycznego, brak jego transformacji w stronę niskoemisyjnego, bezpiecznego, racjonalnego miksu kosztowałby nas do 2040 roku 40 proc. ceny energii. To jest 40 proc. drożej, jeżeli my tego projektu nie wprowadzimy w nasz miks energetyczny, jeżeli go nie przebudujemy w sposób racjonalny, odpowiedzialny, bezpieczny i niskoemisyjny - mówiła.
Łukaszewska-Trzeciakowska zaznaczyła, że „alternatywą do węgla, który w tej chwili jest podstawą naszego miksu energetycznego, jest tylko wielkoskalowy atom”.
- To jest absolutnie racjonalne stwierdzenie, poparte dowodami chociażby z tego roku. Po wyłączeniu ostatnich bloków jądrowych w Niemczech zaczęliśmy się przyglądać co się dzieje z systemem elektroenergetycznym Niemiec i całej Europy, bo jest to połączony system - stwierdziła.
- Z eksportera netto, Niemcy stały się importerem netto, a ciekawsze jest to, że ta energia, oprócz Danii i Szwecji, płynie przede wszystkim z dwóch kierunków – z Francji i ze Szwajcarii. Z kierunków, w których podstawą miksu elektroenergetycznego jest wielkoskalowa energetyka jądrowa. De facto niemiecki system podtrzymuje Francja swoimi elektrowniami jądrowymi. Uzupełnia ten miks Szwajcaria - powiedziała pełnomocnik.
Choć marszałek Struk wskazał, że inwestycja jaką jest budowa elektrowni jądrowej postrzegana jest jako potencjalna szansa dla regionu oraz bodziec dla rozwoju nowej gałęzi gospodarki to zarazem podkreślił, że nie można jednocześnie zapominać o... ryzykach.
- Część podmiotów ze względu na lokalizację elektrowni może utracić możliwość dalszego prowadzenia swojej działalności. O nich nie można zapominać w tym procesie. Niezbędne jest więc wprowadzenie rozwiązań niwelujących negatywne konsekwencje, choćby poprzez wsparcie dla zmiany profilu takich działalności lub miejsc ich prowadzenia - ocenił.
Jak zaznaczył, „rolą władz różnych szczebli samorządowych, którzy są reprezentantami lokalnej społeczności, jest dbanie o interesy mieszkańców i przedsiębiorców”.
- Ta rola zobowiązuje nas do aktywności oraz zadawania pytań, nawet niewygodnych i czasem trudnych. Wśród takich pytań warto wskazać na kwestię wpływu przyszłej elektrowni na zasoby środowiska, głównie morza, które są jednym z filarów pomorskiej gospodarki. Konsekwencje wyboru otwartego układu chłodzenia reaktorów dla stanu wód morskich, dalszej ich eutrofizacji i pogłębienia problemu zakwitu sinic są jednym z aspektów, które szczególnie niepokoją ekspertów i lokalne społeczności, a także organizacje pozarządowe - dodał Mieczysław Struk.
Wypowiedzi Struka skomentowali użytkownicy Twittera. Poseł Kacper Płażyński wskazał, że topienie inwestycji to coś, w czym PO jest najlepsza.
- Po wyborach Platforma Obywatelska może już robić to w czym jest najlepsza. Topić najważniejsze polskie inwestycje, którym nie jest po drodze w Berlinie (ani Moskwie). Więcej o Panu marszałku Struku dowiecie się Państwo z mojej książki „Wszystkie Pionki Putina” - wskazał poseł PiS.
- Jedyne czego potrzebuje energetyka jądrowa w Polsce to spokoju i kontynuacji. Nie wiadomo czy da je marszałek pomorski, któremu przestał się teraz podobać układ chłodzenia atomu na Pomorzu. Kwestionuje ocenę oddziaływania, ma doradców przeciwko atomowi. Opóźnienie na horyzoncie? Marszałek @strukmieczyslaw chce zadawać „niewygodne pytania” o atom na Pomorzu. Jego doradczyni podpowiada w jaki sposób opóźnić projekt i sugeruje dalsze kwestionowanie decyzji środowiskowej pewnej znanej organizacji. Dzieje się - dodał Wojciech Jakóbik.
26 października Spółka Polskie Elektrownie Jądrowe otrzymała od wojewody pomorskiego decyzję lokalizacyjną dla projektu pierwszej polskiej elektrowni jądrowej. Decyzja o ustaleniu lokalizacji inwestycji dotyczy przedsięwzięcia polegającego na budowie i eksploatacji pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej, posiadającej 3 reaktory AP1000 Westinghouse o łącznej mocy 3750 MWe, na obszarze gminy Choczewo w lokalizacji „Lubiatowo-Kopalino”.
Dzięki decyzji o ustaleniu lokalizacji spółka Polskie Elektrownie Jądrowe (PEJ) otrzymała prawo do dysponowania terenem na potrzeby prac przygotowawczych, oraz budowy i późniejszej eksploatacji elektrowni jądrowej. Decyzja szczegółowo określa m.in. zakres terytorialny inwestycji zarówno na lądzie, jak i na morzu, a także precyzuje warunki realizacji inwestycji, w tym techniczne, środowiskowo-konserwatorskie czy przeciwpożarowe. Należąca w 100 proc. do Skarbu Państwa PEJ jest inwestorem i będzie operatorem elektrowni. Jak podkreśliła wówczas PEJ, decyzja lokalizacyjna nie jest równoznaczna z pozwoleniem na budowę.
28 września br. spółka Polskie Elektrownie Jądrowe podpisała z amerykańskim konsorcjum Westinghouse-Bechtel umowę na zaprojektowanie pierwszej polskiej elektrowni jądrowej na Pomorzu. Zgodnie z harmonogramem Programu Polskiej Energetyki Jądrowej, pierwszy blok tej elektrowni miałby ruszyć w 2033 r.
Sprawa z ubiegłego roku, ale ciągle aktualna. Zachęcam do lektury artykułu. Niemcy nie ukrywają, że do budowy EJ w Polsce po prostu nie dopuszczą. https://t.co/ZmOUaNbQVP pic.twitter.com/iil11HpV31
— Zygfryd Czaban (@CDzwoni) November 17, 2023