Gościem red. Doroty Kani w programie „Koniec systemu” był dr Lech Kowalski, historyk wojskowości. – Całe pokolenia przewinęły się przez wojsko. Zwykli zbrodniarze potrafili schować się za mundurem – mówił Kowalski.
– Wystarczy spojrzeć w Wikipedii, jak jest przedstawiony grudzień’70 i stan wojenny. Treści tam zamieszczone wyglądają tak jakby pochodziły z okresu komunistycznego albo jakby były dziełem pracowników instytutu marksizmu, leninizmu. Młodzież zawsze szuka informacji w internecie, a tam są rzeczy po prostu niewyobrażalnie zafałszowane – powiedział na początku programu Lech Kowalski.
– Sam Wojciech Jaruzelski i cała generalicja ma za sobą w każdej dekadzie walkę z własnym narodem. (…) Całe pokolenia przewinęły się przez wojsko. Zwykli zbrodniarze potrafili schować się za mundurem - podkreślił.
KTO WYDAŁ ROZKAZ W GRUDNIU'70?
– Decyzja zapadła kolegialnie na słynnym posiedzeniu z udziałem Gomułki i Jaruzelskiego. (…) Gomułka podjął decyzje polityczną, a całe wykonawstwo tego, co się wydarzyło na Wybrzeżu w roku 1970 było z nadania rozkazu Wojciecha Jaruzelskiego. Prześledziłem wszystkie dni. Jaruzelski urzędował cały czas na ul. Klonowej i przyjmował ten sam skład generalski. On czuwał nad przebiegiem tego, co działo się na Wybrzeżu. To on ponosi odpowiedzialność za to co się stało - zaznaczył Kowalski.
– Kiedyś trafiłem na rozkaz z podpisem Wojciecha Jaruzelskiego o strzelaniu w Gdańsku. Ten rozkaz zachował się w dokumentach gen. Urbańczyka, który brał udział w Gdańsku w tłumieniu buntu robotniczego. Ten dokument był w domu u wdowy generała. Pojechałem tam, ale niestety córka zabroniła pani generałowej ze mną rozmawiać i wszystkie dokumenty zostały schowane. Byłem dwukrotnie przesłuchiwany prze prokuratorów IPN. Wskazywałem domy, w których takie dokumenty są. Na podstawie tychże dokumentów można by było ich rozliczyć za wszystkie czyny i nikt nie miałby żadnych wątpliwości - mówił historyk.
– Na Wybrzeże Jaruzelski wyprowadził 27 tys. samego wojska. To wojsko strzelało do robotników. Rozmawiałem z ludźmi, którzy strzelali. W 1986 roku trafiłem do 32. pułku zmechanizowanego. Spędziłem tam rok. Tam opowiadano mi, jak wyglądał ten morderczy proces. Za tą kadrą stali funkcjonariusze nie tylko z WSW, ale również SB. Tam była cała masa wyższej kadry dowódczej. Oni podgrzewali atmosferę – tłumaczył nam Kowalski.
– Czapski mi kiedyś powiedział, że Solidarność tak wyrosła, że oni musieli coś zrobić. Im chodziło o władzę i utrzymanie tego systemu. Jaruzelski dowodził państwem tak jak wojskiem – na podstawie 4 regulaminów.