– Dla mnie te tzw. autorytety straciły swoją wiarygodność już wcześniej. Przykład samego Millera, który podpisał memorandum i oddał Rosjanom czarne skrzynki. Dzisiaj mamy siedem czarnych skrzynek z wersjami różniącymi się o 2 minuty. Wiemy, że bardzo dużo materiałów zostało ukrytych przed opinią publiczną – powiedział w programie "Polityczna kawa” rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz.
Rzecznik MON potwierdził, że zniszczenie dokumentów, to jedna z przesłanek do wznowienia prac nad przyczynami katastrofy smoleńskiej. Jak dodał, jutro minister Antoni Macierewicz zwróci się z pytaniem do prokuratury, czy zapoznała się z tym dziennikiem, czy został zniszczony wcześniej. – Z autopsji wiemy, że to wszystkie informacje spływające do Sztabu Generalnego. Tam widzimy, że to materiał poufny – powiedział.
Z kolei według wiceministra kultury i dziedzictwa narodowego Jarosława Sellina 10 kwietnia 2010 roku doszło do największej tragedii narodu polskiego po II wojnie światowej, a dokumenty z tego dnia powinny być świętością. W jego ocenie, to niebywałe, że dokumenty z tak ważnego dnia zostały zniszczone. – Myślę, że trzeba wyjaśnić, kto podjął taką decyzję i dlaczego je niszczono. Nawet, jeśli były banalne, to powinny być pod szczególną ochroną – dodał.
"Mamy państwo mafijne"
Były redaktor naczelny "Wprost” Marek Król podkreślił, że mamy cały czas państwo mafijne, ponieważ dokumenty niszczono w latach 80. – Mnie dziwi tylko jedno. Skoro tak można robić, to nie ma sankcji, albo są niezbyt groźne dla tych, którzy podejmują takie decyzje. Jeśli ktoś niszczy, to jakby wycinał nam kawałek mózgu – stwierdził.
Ukrywano materiały przed opinią publiczną?
Misiewicz podkreślił także, że po raz pierwszy w sposób obiektywny i bez żadnej tezy podkomisja zbada katastrofę i zrobi to od samego początku, czyli od remontu tupolewa. Według niego, nikt nie kierował się tym, jakie poglądy mają powołani członkowie, ale jakie mają kompetencje. Rzecznik MON ocenił także, że krytycy takiego rozwiązania stracili dla niego wiarygodność.
– Dla mnie te tzw. autorytety straciły swoją wiarygodność już wcześniej, przykład samego Millera, który podpisał memorandum i oddał Rosjanom czarne skrzynki. Dzisiaj mamy siedem czarnych skrzynek z wersjami różniącymi się o 2 minuty. Wiemy, że bardzo dużo materiałów zostało ukrytych przed opinią publiczną. Myślę, że po każdym posiedzeniu podkomisji będą wydawane komunikaty – powiedział.
"Polacy mają prawo do wątpliwości"
Jarosław Sellin wyraził zadowolenie, że powołano kolejną podkomisję, ponieważ mieliśmy tak naprawdę dwie katastrofy. Pierwsza, to według niego 10 kwietnia, zaś druga, to sposób wyjaśniania tragedii pod rządami Donalda Tuska.
– Efekt był taki, że większość Polaków nie wie, co się wydarzyło w Smoleńsku. Jeśli mamy taką sytuację, to nie uda się odbudować wspólnoty. Polacy mają prawo do wątpliwości w tej sprawie. Widzieli, jak państwo zdezerterowało w tej sprawie, jak nie upominało się o swoje. Trzeba ten temat podjąć, spróbować wyjaśnić tę sprawę, żeby większość Polaków wiedziała, co się wydarzyło. To nie kwestia wiary, a wiedzy. Trzeba pokazać na twardych dowodach prawdę – powiedział wiceminister.
Goście Tomasza Sakiewicza poruszyli również kwestię podejścia do prawdy. Według posła PiS po sześciu latach jej udowodnienie może być bardzo trudne, ponieważ do wielu dowodów bardzo ciężko dotrzeć. Z kolei rzecznik MON podkreślił, że przez ostatnie sześć lat wmawiano Polakom nieprawdę oraz fakt, że mają się prawdy.
– Bardzo dużo jest rezonatorów w TVP, którzy wiedzą, co mają napisać, żeby utrzymać pracę. Tak naprawdę, to była korupcja. Oni walczą o życie, chociaż wiedzą, że są kompletnie przegrani. Ich dni są policzone. Czekam na moment, kiedy niektóre osoby typu Lis powiedzą, że były wprowadzone w błąd, że im wierzyli. Etap samobiczowania nas czeka – powiedział Marek Król.