– Analogią między katastrofą smoleńską a katastrofą malezyjskiego boeinga są „rosyjskie standardy śledztwa”, czyli żadne - niszczenie śladów w miejscu wypadku, cięcie wraku, manipulacja nośnikami informacji, manipulacja zwłokami, itp. – zauważa Grzegorz Makowski, b. ekspert amerykańskiej Federalnej Agencji Lotnictwa (FAA).
Taką opinię wyraził Makowski w rozmowie z Piotrem Pałką, publicystą blogpublika.com.
Pytany, czy zachowania Rosjan na miejscu katastrofy malezyjskiego samolotu pasażerskiego, zestrzelonego 17 lipca nad Ukrainą, mogą świadczyć o tym, że strona rosyjska zaciera ślady lub ukrywa dowody, Makowski odpowiedział: "Absolutnie! Jeśli ktoś ma wątpliwości, i tu powiem bez niedomówień – jest idiotą, lub chce być idiotą. Tyle, że dla naszych „domowych” „specjalistów” te fakty w Smoleńsku nie miały miejsca, ale teraz maja. Dużo to mówi o ich etyce zawodowej – swoista schizofrenia w potoku pustych, nic nie znaczących słów".
Na pytanie, czy katastrofa boeinga malezyjskich linii lotniczych może spowodować zmianę nastawienia światowej opinii publicznej do katastrofy smoleńskiej, ekspert odpowiedział: „To już ma miejsce. Można dyskutować czy skala jest duża czy mała, czy media które o tym mówią są z pierwszej czy drugiej ligi, nie w tym rzecz, istotniejsze jest przełamanie rosyjskiego monopolu propagandowego na cisze o tym morderstwie. I ten fakt jest nieubłagany. Myślę, że ludzie służący kłamstwu doskonale zdają sobie z tego sprawę i nie jest im z tym łatwo. Bo następnym „stepem” będzie coś dużo gorszego dla nich”.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zachodnie media: Katastrofa malezyjskiego boeinga jak katastrofa smoleńska
oraz
Najnowsze
Republika zdominowała konkurencję w Święto Niepodległości - rekordowa oglądalność i wyświetlenia w Internecie