– Klincz polityczny, w którym znalazł się Antoni Macierewicz w 1992 roku, to była najwyższa próba urzędu politycznego. Nie oglądając się na własną karierę, ujawnił wszystko, czego oczekiwał od niego Sejm. W tamtym czasie zapadł na niego wyrok, został oszołomem, przyprawiono mu gębę radykała. Uruchomiono potężną machinę dezinformacyjną, oczerniano go na różne sposoby i to trwa do dzisiaj – mówił o postawie Antoniego Macierewicza, w kontekście ujawnionej przez niego w czerwcu 1992 roku listy tajnych współpracowników SB, prof. Sławomir Cenckiewicz – dyrektor Wojskowego Biura Historycznego im. generała Sosnkowskiego.
– Nie przypadkiem z trzema ważnymi kwestiami: lustracją, likwidacją WSI i sprawą Smoleńska jest związane nazwisko Macierewicza. To pokazuje skalę odwagi ministra Macierewicza – dodawał. prof. Cenckiewicz.
"Tej nocy spadły maski. Zdecydowano, jaka ma być Polska"
Prof. Cenckiewicz krótko przypomniał, co stało się 4 czerwca 1992 roku.
– Po powrocie z Moskwy prezydent Wałęsa wysłał do Sejmu pismo, w którym wycofywał swoje poparcie dla rządu Jana Olszewskiego. Kiedy Sejm przyjął uchwałę lustracyjną, Jan Rokita w ramach "kolacji strachu" zgłosił wotum nieufności dla rządu. Termin wyznaczono na 5 czerwca. Kiedy lista Macierewicza pojawiła się 4 czerwca rano, zrobiono wszystko, żeby ten rząd jak najszybciej obalić i nie wpuścić ich już następnego dnia do biura – przypominał. – Ten czas to była cezura, jeśli chodzi o pytanie, jaka Polska ma być. Czy powiązana z poprzednim ustrojem komunistycznym, czy odcięta i nowoczesna – dodawał.
Zaznaczał przy tym, że na wyciszeniu kwestii lustracji szczególnie zależało wówczas Lechowi Wałęsie, którego nazwisko figurowało wśród akt SB.
– Wałęsa działał w klasycznym konflikcie interesów. Najpierw tak prowadził negocjacje ze stroną rosyjską, a później robił wszystko, żeby lustracji nie było albo przynajmniej chodziło o to, żeby wykreślić jego nazwisko podkreślał prof. Cenckiewicz. – Tej nocy spadły maski – mówił.
"Uchwała o lustracji miała wady"
– Naturalną wadą tej uchwały było to, że nie obejmowała ona ludzi wojska. W ten sposób, kiedy uchwała została zrealizowana, na liście współpracowników nie było na przykład Józefa Oleksego, Ireneusza Sekuły czy wielu innych rejestrowanych przez służby agentów – zaznaczał prof. Cenckiewicz.
Mówiąc o rozpoczętym wówczas w Polsce procesie lustracyjnym, podkreślał istotną rolę Antoniego Macierewicza, który zrobił wszystko, żeby postawić w tej sprawie "kropkę nad i", jednak ograniczało go ówcześnie obowiązujące prawo.
– Należało dać kropkę nad "i" i to w jakiejś formie opublikować, ale było to wówczas złamanie prawa. Aby przekazać koperty z listą agentów odpowiednim organom, minister Macierewicz musiał i tak dokonać obniżenia klauzuli ze "ściśle tajne" do "tajne" – tłumaczył.