Lokalny dziennik ,,Głos Wielkopolski\'\' wyliczył, że obecny prezydent Poznania związany z PO Jacek Jaśkowiak od początku swojej kadencji spędził w delegacjach ponad siedem miesięcy. Prezydent odniósł się do zarzutów gazety, ale jego tłumaczenia brzmią delikatnie mówiąc kuriozalnie.
Według wyliczeń dziennika prezydent Poznania w podróży spędził ponad 7 miesięcy. W tym czasie odwiedził dziewięć państw: Irlandię, Danię, Holandię, Niemcy, Francję, Włochy, Austrię, Ukrainę oraz Izrael. Na zagranicznych delegacjach spędził 74 dni, reszta to podróże krajowe.
Prezydent odniósł się do stawianych mu zarzutów zbyt częstych delegacji. W opublikowanym oświadczeniu podkreślił, że podróżował: by miasto nie stało w miejscu, a rozwijało się w dobrym kierunku, podchwycając najnowsze trendy - jego włodarz nie może siedzieć cały czas za biurkiem, musi mieć głowę otwartą na nowe pomysły, musi mieć z czego czerpać inspiracje, weryfikowane później przez współpracowników, wszystkiego z Internetu się nie dowie. Podróże kształcą - dlatego menadżerowie i właściciele dużych firm sporo jeżdżą, by zarządzana przez nich struktura się rozwijała. Założyciele, szefowie gigantów muszą być otwarci i mobilni, by zbierać pomysły i osobiście zawierać umowy. Apple pewnie by się tak nie rozwinęło, gdyby Steve Jobs niechętnie opuszczał garaż, gdzie zapoczątkował swą działalność. Na każdym etapie zarządzania firmą latał po świecie często i chętnie, by wielu rzeczy doświadczać osobiści. (...) Nie osiągnie się tego, siedząc w ratuszu, bo okazje, dobre pomysły, obiecujące kontakty tak po prostu nie pukają do drzwi gabinetów. (...) Osobiście nie przepadam za wyjazdami służbowymi. Zajmują dużo czasu, potrafią być męczące. I pewnie podobnie czują moje koleżanki i koledzy i koledzy z innych miast. Najlepsze warunki pracy ma się u siebie. Ale tych wyjazdów potrzebujemy, by załatwiać sprawy, których nie załatwimy bez obecności na targach, oficjalnej wizyty, osobistego zaangażowania.