Przez cały okres III RP pojawia się kłamliwa narracja, że Antoni Macierewicza po wydarzeniach marcowych w 1968 r. „sypał” w śledztwie, zaś Adam Michnik bohatersko milczał. Dlatego warto oprzeć się na dokumentach, aby pokazać skalę manipulacji, kłamstw i pomówień skierowanych przeciwko współtwórcy Komitetu Obrony Robotników - pisze Dorota Kania w najnowszym numerze "Gazety Polskiej".
Fragment:
Historyk prof. Andrzej Friszke osiem lat temu w swojej książce pt. „Anatomia buntu” napisał, że w śledztwie dotyczącym Marca ’68 Antoni Macierewicz obciążył swoich kolegów, w tym Wojciecha Onyszkiewicza. W rzeczywistości sytuacja taka nigdy nie miała miejsca, o czym Onyszkiewicz napisał w swoim oświadczeniu. Polska Agencja Prasowa, która w marcu 2010 r. je otrzymała, odmówiła publikacji.
Miały być kobiety, jest „biografia”
Kilka lat temu w mediach pojawiła się nieoficjalna informacja, że jest przygotowywana książka pod roboczym tytułem „Wszystkie kobiety Macierewicza”. Miały być w niej przedstawione rzekome rozliczne romanse byłego ministra obrony i jego niewłaściwe zachowanie względem kobiet. Przekopano wszystkie możliwe archiwalne dokumenty i… nic z pomysłu nie wyszło. Powód był prosty: nie istniały żadne fakty w jakikolwiek sposób pasujące do z góry założonej tezy. Później na rynku pojawiła się książka Tomasza Piątka pt. „Macierewicz i jego tajemnice”, która z rzeczywistością ma niewiele wspólnego. Publikacja sprawia wrażenie, że autor ma po prostu chorobliwą obsesję na punkcie Antoniego Macierewicza i dlatego snuje fantastyczne teorie.
Teraz z kolei jest szumnie zapowiadana nieautoryzowana biografia byłego szefa MON, w której mają być podane nieznane dotąd fakty. Jednak pierwsze informacje na temat publikacji dotyczą tego, co już dawno zostało zdementowane, czyli rzekomego „sypania”. Warto wrócić zatem do pierwowzoru, czyli publikacji, która ukazała się w marcu 2010 r.
Klucz profesora Friszke
Czego Andrzej Friszke nie zauważył w swojej „przełomowej” książce o historii Jacka Kuronia, Karola Modzelewskiego i komandosach? Nie dostrzegł prawdy, a zwłaszcza prawdy o swych bohaterach. Książka napisana jest według pewnego klucza, zgodnie z którym pisze się źle i negatywnie interpretuje dokumenty dotyczące osób niezgadzających się politycznie ze środowiskiem Jacka Kuronia, Karola Modzelewskiego i Adama Michnika, np. Antoniego Zambrowskiego czy Ireny Lasoty. Szczególnym przypadkiem jest sfałszowanie przebiegu wydarzeń dotyczących Antoniego Macierewicza – byleby tylko zniesławić przeciwnika politycznego.
Z drugiej strony mamy przypadek Adama Michnika, gdzie pominięto wszystkie informacje ujawniające obszerne i systematyczne składanie przez niego zeznań obciążających kolegów przez w śledztwie z roku 1965, a także podobne jego zachowania w śledztwie z marca 1968 r. Jak wynika z akt znajdujących się w Instytucie Pamięci Narodowej, Adam Michnik został zatrzymany, a następnie aresztowany na 20 dni w sprawie dotyczącej „rozpowszechniania wrogiej literatury”. Przesłuchiwany przekazał informacje dotyczące m.in. składu aktywu, zarządu Klubu Poszukiwaczy Sprzeczności i historię polityczną tego klubu. Zeznał również na temat Ewy Zarzyckiej: „Zakwestionowane dwa numery >>Kultury Paryskiej<< z 1962 r. są własnością Ewy Zarzyckiej, mojej koleżanki, która była w mieszkaniu podczas rewizji i wymienione egzemplarze >>Kultury<< oraz książkę pt. »Dokumenty chwili« miała przy sobie” – czytamy w dokumentach IPN.
Michnik uwierzył bezpiece
Po aresztowaniu w marcu 1965 r. Adam Michnik zauważył, że zastosowany wobec niego areszt jest „nieporozumieniem”. „W całej tej sprawie uważam, że jestem niewinny, a przebywanie w areszcie może spowodować usunięcie mnie ze studiów. (...) Nadmieniam, że jestem członkiem ZMS przy Uniwersytecie Warszawskim” – stwierdził Michnik.
Swoimi zeznaniami obciążył wówczas publicystę Janusza Zabłockiego, z którym utrzymywał bliskie kontakty, przebywał w Rzymie i który pożyczył mu książkę „Socjalizm, komunizm, anarchizm. Światowa polityka żydowska”.
„Wymienioną książkę w pytaniu pożyczyłem w pierwszych dniach stycznia 1965 r. od swojego znajomego. Dotychczas nie chciałem ujawnić jego nazwiska, ponieważ obawiałem się, że mogą mu grozić prawne konsekwencje. Po przekonaniu mnie przez oficera prowadzącego śledztwo, że człowiekowi temu nie grożą żadne konsekwencje karne, zdecydowałem się ujawnić jego nazwisko. Jest to Janusz Zabłocki zamieszkały w Warszawie. Z zawodu jest dziennikarzem, pracuje w >>Więzi<< jako zastępca redaktora naczelnego. W pierwszych dniach stycznia zaprosił mnie do siebie do domu... Przebywałem w domu u Zabłockiego przez pewien czas, którego w tej chwili nie potrafię określić, w godzinach…” – czytamy w aktach IPN.
W archiwach dotyczących Adama Michnika znajduje się również jego list do prokuratora generalnego PRL, w którym prosi go o interwencje w celu uwolnienia, wskazując m.in., że „od tej sprawy zależy całe moje życie. Byłem członkiem ZMS, z ramienia mojej organizacji zajmowałem się organizowaniem seminarium naukowo-politycznego, które to seminarium opierało się na współpracy z PZPR. Matka moja jest doktorem historii, byłym asystentem na Uniwersytecie Lwowskim, wykładowcą na WSP, w korpusie kadetów MSW. Powiedzmy, że nieświadomie naruszyłem przepisy, czy jednak moja wina kwalifikuje się na przekreślenie mi przyszłości? Niech Pan nie dopuści do zmarnowania mi życia przez tę sprawę. Liczę na pańską pomoc, gdyż wierzę w praworządność naszego kraju”.
CAŁOŚĆ W NAJNOWSZYM NUMERZE "GAZETY POLSKIEJ"