Nieoczekiwany zwrot akcji? Polityk PO: Nikt w naszej partii nie chce pomnika "Czterech Śpiących"
Jak zapewniają politycy warszawskiej PO, losy pomnika "Czterech Śpiących" są już przesądzone. Ale przesądzone inaczej, niż wyglądało to jeszcze niedawno. Okazuje się, że Platforma, która w Radzie Warszawy zadecydowała o powrocie symbolu sowieckiej dominacji na warszawską Pragę, dziś już nie chce tego powrotu. Nie chce go nawet prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Jak twierdzi jeden z wpływowych polityków PO, decyzja ws. pomnika zapadła w dyskrecji, ale jest ostateczna.
- Sprawy mają się tak, że nikt w naszej partii nie chce tego pomnika, przeciwna jest też pani prezydent. Figury żołnierzy są po renowacji, leżą w magazynie i tak już pozostanie do czasu, kiedy Hanna Gronkiewicz-Waltz będzie rządziła miastem – twierdzi polityk stołecznej Platformy cytowany przez portal gazeta.pl.
Stanowisko to jest sprzeczne z podjętą jeszcze w 2011r. przez Radę Warszawy uchwałą, zgodnie z którą po zakończeniu budowy II linii metra monument miał wrócić na Pragę. Decyzja ta jest jednak zbieżna z oczekiwaniami założonego w tej sprawie społecznego komitetu mieszkańców i kombatantów, treścią listu otwartego naukowców, artystów i dziennikarzy, a także opinią wielu mieszkańców stolicy.
Nie wiadomo jednak, czy obecna decyzja dotycząca pozostawienia pomnika w magazynie jest ostateczna, czy też jest jedynie kampanijnym chwytem, którego celem jest przesunięcie terminu ponownego usytuowania pomnika do okresu powyborczego.
W 2011 roku Pomnik Polsko-Radzieckiego Braterstwa Broni stojący przy Placu Wileńskim w związku z budową II linii metra został zdemontowany z warszawskiej Pragi. Od tego momentu rozgorzały dyskusje czy pomnik będący symbolem komunizmu powinien wrócić czy zostać definitywnie usunięty.
CZYTAJ TAKŻE: