"Nie można powiedzieć, że Aleppo wróciło do normalności". Jezuita o sytuacji w Syrii
- Wojna się skończyła, ale pokój wciąż nie nadszedł - tak mówi Polskiemu Radiu ksiądz Sammi Hallak, syryjski jezuita z Aleppo. Duchowny przyjechał do Warszawy na zaproszenie Caritas Polska. Jak mówi, działania wojenne w Syrii dobiegają końca, ale życie mieszkańców dalekie jest od normalności.
Aleppo było areną najostrzejszych walk w Syrii. Dwa lata temu miasto zostało całkowicie odbite z rąk umiarkowanej opozycji. Wkrótce potem rozpoczął się program odbudowy. Ksiądz Sammi Hallak, który od urodzenia mieszka w Aleppo mówi jednak, że od czasu zakończenia bombardowań niewiele się zmieniło. - Rozpoczęto odnawianie ulic i chodników, ale wiele budynków w mieście wciąż jest w gruzach. Niektóre organizacje takie jak UNICEF zajęły się odbudową pojedynczych szkół, a inne pomogły odbudować domy najbiedniejszych. Ale nie można powiedzieć, że Aleppo wróciło do normalności - podkreśla ksiądz Sammi Hallak.
Duchowny mówi Polskiemu Radiu, że w Aleppo panuje ogromna bieda. Większość osób nie ma pracy, a zarobki tych, którzy mają zajęcie, wystarczają im zaledwie na tydzień. - Smutne jest to, że wiele kobiet ucieka się do prostytucji. Zdarzają się też sytuacje, że matki nie mają mleka dla swoich niemowląt, więc podają dzieciom rozdrobniony ryż. A dzieci mają przez to problemy żołądkowe. Bardzo często też chłopcy w wieku 10-12 lat przestają chodzić do szkoły i zaczynają pracę, żeby pomóc swoim rodzinom się utrzymać - dodaje.
Wojna domowa w Syrii trwa już niemal osiem lat. Działania zbrojne dobiegają już końca, a prezydent Baszar al-Asad jest już prawie pewnym zwycięzcą wojny. Nadal jednak w niektórych miejscach toczą się walki. Niewielu uchodźców zdecydowało się też wrócić do Syrii. Sunnici, którzy byli przeciwni władzy prezydenta Asada, pozostają poza granicami Syrii w obawie przed represjami.
Ocenia się, że wojna domowa w Syrii kosztowała życie co najmniej pół miliona osób.